Skrzydlata pasja
Gołębie, bażanty, gęsi i kaczki to niemal cały jego świat. Pieknie upierzone, rasowe i nieraz rzadkie ptaki od wielu lat towarzyszą mu w życiu i wypełniają każdą wolną chwilę. – Jakbym miał iść mieszkać na bloki, to byłaby to dla mnie tragedia – wyznaje otwarcie Joachim Salamon, znany hodowca z Marklowic. Przy swoim domu stworzył ptasi raj, w którym mieszkają wszystkie jego skrzydlate pupile. Przesiadują w wolierach, pływają w miniaturowych basenikach, przebywają na wybiegach. Pan Joachim trzyma w swojej hodowli tylko te rasy, które wytrzymują na dworze niskie temperatury. Buduje im domki, chroni przed drapieżnikami.
Urywa rozmowę o zyskach
Hodowlą ptaków pasjonuje się od pięćdziesięciu lat. Zaczynał od gołębi pocztowych. Miał wtedy szesnaście lat. Wcześniej hodował też rybki i kanarki. – Nie zapomnę dnia, kiedy na jakiejś wystawie zobaczyłem kaczki mandarynki. Zachorowałem wręcz na te ptaki, a pamiętam, że sporo kosztowały – opowiada o swojej pasji marklowiczanin. Po mandarynkach przyszła kolej na kaczki karolinki. Co roku pan Joachim kupował coś nowego do swojej ptasiej menażerii. Obecnie hoduje 9 ras kaczek, 2 rasy gęsi, pawie, 7 ras bażantów i 3 rasy gołębi ozdobnych. – Jak ktoś się mnie pyta, ile z tego mam, to przerywam rozmowę. Nie patrzę na swoją pasję pod kątem zysków – dodaje Joachim Salamon.
Jest sędzią w zawodach
Dzisiaj dysponuje sporą wiedzą na temat ptaków. Wymienia swoje doświadczenia z innymi pasjonatami, dzieli się nimi na łamach fachowej prasy. Jest prezesem Klubu Hodowców Drobnego Inwentarza w Marklowicach od początku istnienia tej organizacji, od wielu lat jest także sędzią w konkursach. – Organizujemy wystawy i pokazy z różnych okazji. Nasi wystawcy biorą udział w wystawach na terenie całej Polski – mówi marklowiczanin. Marklowicki klub liczy obecnie 48 członków oraz 6 młodocianych pasjonatów. Skupia hodowców nie tylko z Marklowic, ale także z ościennych gmin.
Pan Joachim przez 33 lata pracował jako cieśla górniczy w kopalni Marcel. Od wielu lat codziennie poświęca czas na czyszczenie, dezynfekcję i karmienie swoich ptasich przyjaciół. – Jak jeszcze pracowałem, to po pracy w godzinę gołębnik wyczyściłem, a teraz chodzę koło tego cały dzień – śmieje się marklowicki hodowca.
(izis)