Zagraliśmy jak frajerzy
Drużyna Odry musi chyba grać z nożem na gardle. Kiedy nikt tego nie oczekiwał, wygrała dwa trudne spotkania z Lechią i Legią. Spokój jakie te zwycięstwa przywróciły do drużyny najwyraźniej Odrze nie posłużył, bo kolejne dwa mecze, z teoretycznie słabszymi rywalami wodzisławianie przegrali. O ile jednak wyjazdowa porażka z Piastem Gliwice była dla kibiców do przełknięcia, to już piątkowa przegrana 0:2 z Koroną Kielce na własnym stadionie zbulwersowała sporą część sympatyków Odry.
Miłe złego początki…
A zaczęło się całkiem obiecująco, bo już w pierwszych 10 minutach za sprawą aktywnych Tomasa Radzineviciusa i Daniela Bueno zespół Ryszarda Wieczorka był bliski zdobycia co najmniej dwóch goli. Piłka jak zaczarowana mijała jednak bramkę Radosława Cierzniaka. Po kwadransie gry z przewagi Odry otrząsnęli się goście. I byli bliscy strzelenia gola po fatalnym błędzie Adama Stachowiaka, który źle wyliczył lot piłki. Napastnik Korony miał już przed sobą pustą bramkę, ale w ostatniej chwili wybił mu ją spod nóg debiutujący w koszulce Odry Rodrigo Moledo. Brazylijczyk był zresztą wyróżniającą się postacią piątkowego meczu. Chwalił go trener, chwalili kibice.
Trener nie wie co dzieje się z drużyną
– Gdybyśmy mieli takich 11 Moledów w składzie, to z Koroną wygralibyśmy bez problemu – komplementowali grę młodego defensora Odry kibice wodzisławskiego zespołu. I zadawali sobie pytanie, gdzie ta drużyna, o której przed meczem mówił Wieczorek. W ten sposób nawiązywali do słów trenera Odry, który przekonywał, że jego drużyna jest w prawie optymalnej formie. Pytali, bo po kolejnym w tym sezonie fatalnym błędzie obrony i strzeleniu w 28 min. bramki przez Pawła Sobolewskiego Odra zupełnie straciła pomysł na grę. – Trochę jestem zawiedziony i zaskoczony postawą zespołu. Nic nie wskazywało na to, że zagramy tak źle. Moi zawodnicy po stracie bramki byli jak sparaliżowani – mówił po meczu trener Wieczorek.
Ciemność widzę…
Słowa trenera Odry nie wróżą dobrze tej drużynie. Bo jeśli trener nie wie dlaczego gra wygląda źle, ba w dodatku przed meczem sugeruje, że zespół jest w prawie dobrej formie i ta forma wygląda tak jak w piątek, to znaczy, że ma dosyć kiepskie rozeznanie w prowadzonym przez siebie zespole. Odra popełniała zbyt dużo błędów, grała za wolno, bez krzty zaskoczenia. Większość zagrań było do bólu przewidywalnych i szans na zaskoczenie pewnie grającej defensywy Korony było niewiele.
Gramy jak frajerzy
Z drugiej strony „tak krawiec kraje jak mu materiału staje”. Cóż zrobić ma trener kiedy, w 65 min fatalny błąd popełnia Marcin Kokoszka (kilka minut później przy próbie strzału złamał kość piszczelową i do końca rundy na pewno już nie zagra)? Prawy obrońca Odry tak podał do swojego bramkarza, że piłkę bez problemu przechwycił Edson i zdobył drugiego gola. Co ma zrobić trener kiedy napastnik Deivydas Matulevicius mając przed sobą tylko bramkarza, strzela zupełnie tak jakby robotę swojemu przeciwnikowi chciał ułatwić, a nie utrudnić? Czy w drużynie są lepsi od tych, którzy pojawiają się na boisku? Sam trener mówił nieraz, że ma w drużynie równorzędnych zawodników. Wygląda na to, że równorzędnie słabych. Grę Odry w piątkowym meczu najtrafniej podsumował jej kapitan. – Zagraliśmy jak frajerzy. Wiedzieliśmy jak gra Korona, ale co z tego jak tylko przez 10 minut zagraliśmy swoje, a później popełnialiśmy takie błędy. Do tego znów ta nieskuteczność. Latała gdzieś ta piłka na piątym metrze, ale do bramki nikt jej nie potrafił wbić – powiedział Marcin Malinowski.
Artur Marcisz