Prezydent nie zmienia decyzji
Prezydent Wodzisławia Mieczysław Kieca nie uchylił decyzji lokalizacyjnej dotyczącej budowy masztu telefonii komórkowej w centrum największego osiedla w mieście. – Nie jest pan z mieszkańcami, a ta decyzja to bubel, kawał śmiecia – mówił podczas spotkania w urzędzie miasta Karol Hojka, jeden z mieszkańców.
Sprawa od miesięcy jest żywo komentowana przez wodzisławian. W sierpniu ubiegłego roku prezydent wydał decyzję lokalizacyjną dotyczącą budowy masztu telefonii komórkowej na budynku byłego żłobka przy ul. Leszka. Dokument określał warunki niezbędne do wydania pozwolenia na budowę. Gdy starosta owe pozwolenie wydał, zrobiło się głośno. Mieszkańcy walczyli o swoje racje. Ich pełnomocnikiem został Zbigniew Gelzok ze stowarzyszenia „Prawo do życia”. Od tego momentu szukano przesłanek, by decyzję lokalizacyjną prezydenta unieważnić. Urzędnicy w dużej mierze opierali się na wiedzy Gelzoka, który uważa, że inwestor zaniża wskaźniki dotyczące nasilenia pola elektromagnetycznego, a przedstawione przez niego dokumenty są niepełne.
Takie jest prawo i nic nie możemy zrobić
W czerwcu postępowanie w sprawie decyzji lokalizacyjnej wznowiono, a starosta zdecydował o zawieszeniu wykonania pozwolenia na budowę. Czekał na decyzje prezydenta. Anteny więc nie działają do dzisiaj. Wydawało się, że maszt będzie musiał zniknąć. Stało się jednak inaczej. W ubiegłą środę na spotkaniu z mieszkańcami prezydent poinformował, że nie ma przesłanek prawnych, by unieważnić wcześniejszą decyzję. – Nie możemy od inwestora żądać decyzji oddziaływania na środowisko przed wydaniem decyzji lokalizacyjnej. Takie jest prawo, dlatego nie mogłem zachować się inaczej – tłumaczył prezydent Kieca. To wywołało oburzenie. – Postaw se pan na rynku taki maszt, albo na swojej chałupie – denerwował się Karol Hojka. Uważa, że decyzja sprzed roku to bubel i kawał śmiecia. Michał Zowada, inny mieszkaniec os. Piastów, uważa z kolei, że prezydent wydał decyzję zbyt pochopnie, a jego prawnik Aleksander Guła, który zasugerował gospodarzowi miasta takie rozwiązanie, nie zna materii, którą opiniował.
Brakuje podstawowych danych
Lokatorzy bloków nie mają wątpliwości, że jeśli maszt pozostanie, to ich mieszkania stracą na wartości. – Zlecimy opracowanie operatów szacunkowych i zwrócimy się do miasta o odszkodowanie – mówią mieszkańcy. Już zapowiedzieli odwołanie się od decyzji prezydenta do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. – Będziemy przekonywać SKO, że w pierwszej decyzji środowiskowej brakuje podstawowych danych – mówi Zbigniew Gelzok. – Nie ma tam bowiem mowy o jakich antenach mówimy, nie podaje się również azymutów i mocy anten, nie ma także ich typu i pochylenia czyli tzw. tiltów. Niestety urzędnicy nie mają zielonego pojęcia na ten temat i nie znają prawa. Nie mam wątpliwości, że prezydent popełnił błąd – dodaje Gelzok.
Do ostatecznej decyzji daleko
Jeśli SKO podtrzyma decyzję prezydenta, starosta wznowi postępowanie w celu wydania bądź uchylenia pozwolenia na budowę. Najważniejsza będzie konfrontacja argumentów pełnomocnika mieszkańców wspomnianego Gelzoka z inwestorem, czyli firmą Polkomtel (sieć Plus). Jeśli starosta uzna, że to mieszkańcy mają rację i nie wyda pozwolenia na budowę inwestor będzie mógł się odwołać do wojewody. – Gdyby okazało się, że wojewoda uzna rację inwestora jesteśmy narażeni na proces sądowy i wypłatę odszkodowania. Zanim jednak zdecydujemy co zrobić poczekamy na krok SKO, od którego wiele zależy. Wysłuchamy także ponownie obu stron sporu – mówi wicestarosta Tadeusz Skatuła.
Rafał Jabłoński