Wójt się chwali a my płacimy
Gąsiorowie z Połomi zwrócili się do gminy o pomoc w sprawie bocianiego gniazda. Na odpowiedź czekali prawie trzy miesiące.
Bocianie gniazdo na kominie domu rodziny Gąsiorów z Połomi istnieje od około 40 lat. Ptaki przylatują tutaj niezmiennie każdego roku. Wychowują młode i odlatują do Afryki nie martwiąc się o resztę. Tymczasem właściciele domu mają coraz większe kłopoty.
Ostatnie takie gniazdo
Ciężkie gniazdo nadwyręża wysoki komin z cegieł, duże ptaki niszczą dach, a patyki i odpadki zatykają rynny. – W lipcu tego roku zwróciliśmy się o pomoc do urzędu gminy. Poprosiliśmy o 1,5 tys. zł na remont komina, na którym umocowane jest gniazdo. Miesiące mijały, a odpowiedzi z gminy nie było. Dopiero po drugiej interwencji w październiku przyszła odpowiedź odmowna – żali się Elżbieta Gąsior z Połomi. – To aż wstyd, że gmina zostawiła nas samych z tym problemem, tym bardziej, że jest to chyba jedyne gniazdo bocianie w naszej gminie. Nie prosiliśmy przecież o wiele – dodaje pani Elżbieta.
Jest zdjęcie w folderze
Jej syn, Janusz Gąsior, pokazuje kolorowy folder gminy Mszana. – Proszę, jest tutaj zdjęcie naszych bocianów. Gmina bardzo chętnie się nimi chwali, wykorzystuje je do swojej promocji, ale nic poza tym. Zostawia nas samych z tym problemem – mówi mieszkaniec Połomi. Dodaje, że bociany zawsze wzbudzały zainteresowanie. Ludzie zatrzymują się samochodami, fotografują, malują je. Interesują się nimi ornitolodzy. Obrazy z bocianim gniazdem na kominie Gąsiorów były wystawione na aukcję zorganizowaną po plenerze w Połomi. – Wszystkim to się podoba i dobrze. My też przywiązaliśmy się do tych ptaków, ale niestety związane z tym kłopoty spadają na nas – dodaje.
Nie znalazł wsparcia w gminie, więc zwrócił się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. – Zapowiedzieli, że przyjadą w listopadzie z ornitologiem i poszukamy jakiegoś dobrego rozwiązania – dodaje Janusz Gąsior.
Wypadł portfel i rajstopy
Kilka lat temu w sprawie bocianiego gniazda na kominie interweniowała wodzisławska straż pożarna. Strażacy zmniejszyli nieco objętość gniazda, które ważyło około tony! Ze środka wypadały gałęzie, sznurek do snopowiązałek, stare rajstopy, a nawet pusty w środku portfel! Niestety, interwencja strażaków nie rozwiązała problemu. Ku zmartwieniu właścicieli, bociany szybko odbudowały swoje królestwo na kominie i zadowolone zajęły się rozmnażaniem. – Byłoby nam ogromnie żal, gdyby się przestraszyły i tu nie wróciły, bo bardzo się do nich przyzwyczailiśmy, musimy jednak znaleźć jakieś rozwiązanie, bo w obecnej sytuacji olbrzymie gniazdo stwarza zagrożenie i pogarsza stan techniczny komina – przedstawia sytuację Janusz Gąsior.
O co rozdzieramy szaty?
O pomoc gminy w sprawie bocianiego gniazda zaapelował na ostatniej sesji Alojzy Wita, radny z Połomi. Wstawił się za mieszkańcami, niestety, bez większego odzewu. Nie znalazł poparcia. – Ile wydaliśmy na promocję gminy, a tutaj rozdzieramy szaty o 1,5 tysiąca złotych na remont komina, na którym znajduje się gniazdo – przekonywał radny Wita. W radzie odezwały się głosy, że niektórzy mieszkańcy mają na swoich posesjach na przykład stare krzyże i też nikt im nie dokłada do renowacji. – A te kozły, co są na zdjęciu w folderze też mamy wspierać? – pytał Janusz Wita, zastępca wójta gminy Mszana.
Pytanie bez odpowiedzi
Sam wójt, Jerzy Grzegoszczyk nie wyklucza jednak, że gmina pomoże rodzinie Gąsiorów. – Nie możemy jednak ot tak sobie dać pieniędzy. Musimy wykonać ekspertyzę, przygotować to od strony prawnej. Posłać tam kominiarza czy budowlańca, żeby zbadał problem – tłumaczy wójt Grzegoszczyk. Dlaczego jednak Gąsiorowie tak długo czekali na odpowiedź z urzędu gminy? Na to pytanie wójt już nie odpowiedział.
Iza Salamon