Do lodowiska trzeba sporo dopłacać
Radni burzą się przeciwko coraz większym kosztom utrzymania lodowiska.
Radni nie zgodzili się na dopłaty do lodowiska w wysokości proponowanej przez burmistrza Marka Hawla (na zdjęciu). Proponował on by do każdego biletu dokładać 1,5 zł. Zaakceptowano 1 zł. Leszek Piątkowski, szef lodowiska zapowiada zniesienie bezpłatnych wejściówek dla szkół i likwidacje kortów, a więc zamknięcie obiektu poza sezonem zimowym.
Do każdego biletu wstępu na lodowisko kupionego przez łyżwiarza miasto dopłaci złotówkę. Radni podjęli taką uchwałę na sesji rady miasta 6 listopada, aby utrzymać obecne ceny wejściówek na lodowisko. Nie wszyscy jednak przyklasnęli tej decyzji. – Było mówione, że lodowisko ma się samofinansować, tymczasem musimy je dotować. I to z roku na rok coraz więcej – mówi Elżbieta Idziaczyk, radna. Trudno dziś powiedzieć, ile w sumie pieniędzy wypłynie na ten cel z budżetu. Wszystko zależeć będzie od liczby sprzedanych biletów. Szacuje się, że w sezonie przez ślizgawkę przewinie się około 80 – 100 tys. osób. Tyle też złotówek dopłaci miasto.
Sto procent więcej
W poprzednim sezonie kasa miasta dopłacała 75 groszy do każdego biletu. Teraz burmistrz proponował nawet 1,50 zł, czyli sto procent więcej. – Chciałem raz na zawsze przeciąć sytuację, w której dopłacamy trochę, a po sezonie, kiedy okazuje się, że lodowisko jest na minusie, i tak musimy wyrównać stratę. Dopłata w wysokości 1,50 zł według naszych szacunków pozwoliłaby Zakładowi Gospodarki Komunalnej, który administruje lodowiskiem, zbilansować sezon. Te 150 tys. zł, które wydalibyśmy, to jedyny koszt ponoszony przez miasto na utrzymanie lodowiska przez cały rok. To niedużo. Rybnik czy Wodzisław na sezonowe ślizgawki wydają po około 180 tys. zł – mówi Marek Hawel, burmistrz Pszowa. Mimo wszystko część radnych zjeżyło się na propozycję burmistrza. Mówią, że zamiast zwiększać dopłatę, kierownik lodowiska powinien wykazać się większą operatywnością w zarabianiu pieniędzy. – Zamiast wydawać pieniądze na reklamę w radiu może lepiej skontaktować się z zakładami pracy i zaproponować np. karnety. W zakładach pracy są fundusze socjalne, z których mogą być dopłaty do karnetów – mówi Elżbieta Idziaczyk. Gdyby te dopłaty dotyczyły tylko biletów kupowanych przez mieszkańców Pszowa, ale z lodowiska korzystają ludzie z całego regionu. Dlaczego więc prezentować im tańsze bilety, zastanawiają się rajcy. Ostatecznie zaproponowali złotówkę dopłaty do wejściówek i taką kwotę przegłosowali. – Decyzja radnych powoduje, że temat kosztów lodowiska znowu do nas wróci. Nie uciekniemy od niego. Zakład będzie musiał pokryć tę stratę z własnego budżetu. Może się więc okazać, że zabraknie mu pieniędzy na remont taboru czy inne wydatki. I przyjdzie z tym do nas – kwituje burmistrz.
Prąd galopuje
Lwią część kosztów lodowiska stanowi opłata za prąd. Jest to wydatek, którego nie da się obciąć, mówi Leszek Piątkowski, kierownik lodowiska: – Musimy przecież mrozić taflę – wyjaśnia. Ceny prądu zaś galopują. O ile w 2006 roku ZGK zapłacił 100 tys. zł, to w 2008 roku już 192 tys. zł. – Lodowisko zalicza się do odbiorców przemysłowych. Dla nich cena energii wzrosła o kilkadziesiąt procent – mówi burmistrz. Pozostałe koszty, jak opłacenie personelu są niewielkie. Ślizgawkę obsługują pracownicy ZGK. Większość z nich poza sezonem robi co innego.
Najłatwiej podnieść ceny
Marek Hawel zdaje sobie sprawę, że najprostszym rozwiązaniem byłoby podniesienie cen biletów. Nie chce jednak tego robić, i to z kilku powodów. Już w zeszłym sezonie była podwyżka wejściówek dla dzieci z 2,50 zł na 3 zł. Dalsze podnoszenie cen mogłoby przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Ludzi może nie być stać na bilety, w rezultacie liczba klientów spadnie. Zamiast przyjeżdżać do Pszowa mogą wybrać konkurencyjne ślizgawki w Rybniku czy Wodzisławiu. Poza tym według burmistrza, lodowisko z założenia jest powszechnie dostępne. Nie może się stać rozrywką dla wybranych. – Już teraz serce się kraje, kiedy widzę, jak miejscowe dzieci stoją przy szybie i patrzą na ślizgających się, a same nie mają pieniędzy na wejście – mówi Leszek Piątkowski.
Między młotem a kowadłem
Kierownik lodowiska nie wyobraża sobie, jak mógłby jeszcze zwiększyć liczbę klientów, co sugerują radni. Już teraz są dni, kiedy ślizgawka pęka w szwach, a jednorazowo wchodzi na taflę po 300 – 400 osób. – Dostaję nawet sygnały, żeby administracyjnie zmniejszyć liczbę wchodzących do 200, żeby poprawić komfort i bezpieczeństwo jeżdżących. Więc z jednej strony oczekuje się ode mnie przyciągania większej liczby osób, z drugiej – ograniczenia dostępności. Jestem między młotem a kowadłem – mówi Leszek Piątkowski. Odnosząc się do sugestii radnych dotyczących zainteresowania zakładów pracy wejściami na karnety czy w inny zorganizowany sposób mówi, że przerabiał już ten temat. Chęci wykazał tylko Związek Zawodowy Jedność w kopalni Rydułtowy–Anna. Bynajmniej nie był to klient masowy. Na lodowisko przychodziło po kilka osób.
Szkoły dostaną po kieszeni
Decyzja radnych zmniejszająca dopłatę do biletów nie pozostanie bez echa. Kierownik mówi, że będzie zmuszony cofnąć od początku stycznia darmowe wejścia dla wszystkich uczniów i nauczycieli pszowskich szkół. Teraz mogą ślizgać się za darmo w tygodniu do godz. 15.00 – Informuję szkoły już teraz, by nie były zaskoczone z początkiem roku – wyjaśnia kierownik. Leszek Piątkowski planuje jeszcze jeden ruch, mianowicie zamknięcie lodowiska na kłódkę po zakończeniu sezonu i skierowanie pracowników m.in. do robót budowlanych. Zwykle obiekt poza zimą służył np. jako kort tenisowy. – Pozostanie nam mieć nadzieję, że kiedy zamkniemy obiekt, to nas nie rozkradną – kończy Leszek Piątkowski.
Tomasz Raudner