Dłużnicy żyją na koszt miasta
Miasto nie zamierza sprzedawać mieszkań komunalnych lokatorom.
Wykupy mieszkań komunalnych zajmowanych przez lokatorów to powszechna sprawa w miastach i gminach naszego regionu. Ale nie w Radlinie. Tu nie ma tego tematu. – Decyzję o wystawieniu mieszkań na sprzedaż podejmuje rada miasta. W tym przypadku podchodziła do sprawy zachowawczo – zostawić mieszkania komunalne do dyspozycji miasta. Potrzeby lokalowe ubogiej części społeczeństwa są duże. Ludzi, którym przysługują lokalne komunalne jest sporo, więc szkoda byłoby się tych lokali pozbywać – mówi Czesław Brachmański, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Radlinie.
Chętnych nie ma
Z drugiej strony i zainteresowanie wśród mieszkańców jest znikome. O możliwość wykupu pytało zaledwie kilka osób. Ludzie zdają sobie sprawę, że w momencie wykupu musieliby się dokładać do remontu całego budynku, oczywiście proporcjonalnie do posiadanych udziałów. Nie jest to zachęcająca perspektywa biorąc pod uwagę zwykle kiepski stan techniczny budynków, zatem i spory zakres koniecznych remontów.
Nie można zdawać się na los
Tematem, którym bardziej interesują się mieszkańcy Radlina, jest dostępność lokali komunalnych. Na szczęście kolejki do takich mieszkań nie ma. Na przydział czeka raptem czterech, pięciu wnioskodawców. Mieszkańcy zawdzięczają tę sytuację korzystnemu z ich punktu widzenia splotowi wydarzeń. Część lokali opustoszała, bo ich lokatorzy wyprowadzili się gdzieś indziej. Niektóre zwolniły się, bo zajmujący je radlinianie niestety zmarli lub zostali eksmitowali. Czesław Brachmański zdaje sobie sprawę, że chcąc realizować w miarę na bieżąco wnioski o lokale, nie może tylko zdawać się na rozwiązania losowe. Musi mieć pole manewru, które zapewnią mu dodatkowe mieszkania.
Wypadają z budżetu
Zakład Gospodarki Komunalnej stara się wygospodarowywać mieszkania z wolnych pomieszczeń na poddaszach swoich budynków. W tym roku udało się wyszykować jedno mieszkanie. Perspektywy są kiepskie. Dyrektor Zakładu planował w przyszłym roku przygotować sześć lokali komunalnych. Pięć z nich miałoby się znaleźć w budynku przy ul. Hallera. Zakres robót objąłby m.in. termomodernizację dachu, będącego w kiepskim stanie. Zakład zwykle wykonuje remonty własnymi siłami, ale dla tego typu zadania potrzebna jest wyspecjalizowana firma. To podraża koszty. W sumie na pięć mieszkań potrzeba około 300 tys. zł. Do tego trzeba budynek ocieplić i zastąpić stare piece centralnym ogrzewaniem. To dodatkowe wydatki. Kryzys finansowy najprawdopodobniej udaremni te zamierzenia. ZGK dostaje pieniądze na inwestycje z budżetu miasta. Już z pierwszych przymiarek do przyszłorocznego budżetu wynika, że będzie bardzo ciężko wygospodarować taką kwotę.
Nie wszyscy płacą czynsze
Sytuacji nie ułatwia kiepska ściągalność czynszów. Pieniędzmi z nich zakład pokrywa m.in. koszty usuwania awarii i innych doraźnych robót. Zadłużenie lokatorów sięga ćwierć miliona złotych. I wciąż rośnie. Coraz więcej osób trzeba eksmitować. Przymusowo przenoszeni radlinianie trafiają do lokali socjalnych, należących też do ZGK. Bywa, że dalej nie płacą. Grozi im kolejna eksmisja do mieszkań o gorszym standardzie. Tyle, że takimi zakład nie dysponuje. Dłużnicy mieszkają więc na koszt miasta i innych lokatorów.
(tora)