Szukają azylu dla bezpańskich psów
W Wodzisławiu kończy się umowa ze schroniskiem dla zwierząt w Mysłowicach.
Czy straż miejska przestanie już wyłapywać bezpańskie psy i będzie miała więcej czasu na inne obowiązki? Stanie się tak, jeśli władzom Wodzisławia uda się na nowych warunkach podpisać umowę ze schroniskiem. Okazję do tego daje wygasająca z końcem tego roku dwuletnia umowa ze schroniskiem w Mysłowicach, do którego trafiały łapane przez strażników psy. - Rozesłaliśmy zapytania ofertowe do kilku schronisk w regionie, w tym do Rybnika, Raciborza i Mysłowic. Przewidujemy dwa warianty – usługę kompleksową czyli łapanie zwierząt, transport i przetrzymywanie w schronisku lub usługę na obecnych zasadach. Wówczas dalej psy łapałaby straż miejska, resztę wykonywaliby pracownicy schroniska. Nie ukrywamy, że zależy nam na pierwszym wariancie, ale decydować będzie cena – mówi Marcin Sieniawski, asystent prezydenta Wodzisławia. Miasto rocznie płaciło schronisku w Mysłowicach około 54 tys. zł. Tyle samo pieniędzy zamierza wydawać co roku w ramach nowej umowy.
Według wodzisławskich samorządowców wynajmowanie firmy z zewnątrz bardziej się opłaca, niż budowa własnego schroniska. - Analizowaliśmy też wariant ze stworzeniem schroniska, ale odstąpiliśmy od niego ze względów finansowych. To nie tylko koszt samej budowy, ale też utrzymania – mówi Marcin Sieniawski.
(tora)