Nasze śmieci nie pojadą do Czech
Śmieci z gminy Godów nie będą spalane w nowoczesnej spalarni śmieci, która powstanie w przygranicznej czeskiej Karvinie.
Spalarnia w Karvinie będzie wspólnym projektem Ostrawy, Frydka Mistka i właśnie Karviny. Sprawą budowy spalarni zainteresowany był wójt Godowa Mariusz Adamczyk, który liczył na to, że gminne śmieci będzie można zawozić do nieodległego przecież czeskiego miasta. W ten sposób firmy komunalne działające na terenie gminy zaoszczędziłyby na niemałej opłacie marszałkowskiej za składowanie na wysypiskach każdej tony śmieci. – Niestety czeskie prawo zabrania spalania śmieci przywożonych z innego kraju przez co najmniej 5 lat po uruchomieniu spalarni. A przyznam, że liczyliśmy na to, bo spadłyby koszty wywozu śmieci dla mieszkańców – wyjaśnia Mariusz Adamczyk, wójt Godowa.
Wójt nie obawia się czeskiej spalarni
Jednocześnie wójt zapewnia, że nie ma obaw, by jego gminę zasnuły opary nieprzyjemnego zapachu spalanych śmieci. Podobno nie ma też mowy o wynikającym ze spalania śmieci zanieczyszczeniu powietrza. – To będzie bardzo nowoczesna spalarnia, podobna do takich, jakie obecnie buduje się w Szwajcarii. Zresztą Unia Europejska na pewno nie dofinansowałaby inwestycji, która miałaby zatruwać środowisko – uspokaja wójt. I przyznaje, że sam chętnie widziałby podobny obiekt po polskiej stronie granicy.
Spalarnia przydałaby się w powiecie
– Były plany budowy spalarni w Wodzisławiu, niestety nic z tego nie wyszło, a szkoda – mówi Adamczyk. Jego zdaniem i tak w przyszłości powstanie konieczność budowy spalarni dla 160-tysięcznego powiatu, który produkuje sporo śmieci, a nie ma własnego wysypiska. Na pewno takiego zadania na swoje barki nie weźmie żaden samorząd, bo budowa spalarni to koszt rzędu kilkudziesięciu milionów złotych. Dlatego inwestycję musiałby sfinansować prywatny inwestor, zapewne przy wsparciu z unijnych dotacji. Adamczyk przyznaje, że samorząd, który ewentualnie zgodziłby się na budowę spalarni na własnym terenie, wiele mógłby zyskać. – Sam podatek od budowy takiej inwestycji byłyby sporym zastrzykiem dla budżetu. Poza tym można by się było dogadać z takim inwestorem, że z terenu gminygospodarza śmieci przyjmowane będą po kosztach spalania – snuje wizje wójt. Z drugiej strony przyznaje, że zapewne nie obyłoby się bez społecznych protestów. – Skoro ludzie protestują przeciwko nadajnikom sieci komórkowych, a każdy komórki używa, to pewnie protestowaliby też przeciw spalarni. Chociaż każdy śmieci wytwarza – konstatuje Adamczyk.
(art)