Jak są balangi, to strażników nie ma
Radni z Mszany zastanawiają się, czy warto wydawać kilkadziesiąt tysięcy rocznie na wodzisławską straż miejską. Zdaniem niektórych z nich funkcjonariusze nie przydają się zarówno przy wprowadzaniu porządku jak i podczas interwencji.
Dyskusja o tym, czy straż miejska jest w gminie potrzebna, czy też nie, zrodziła się przy okazji podsumowania działań ekologicznych. – To strata czasu! Straż chodzi i nic z tego nie wynika, bo przecież umowy i tak są w gminie. W tym czasie strażnicy mogliby zająć się rozwiązywaniem bardziej newralgicznych problemów – argumentował Grzegorz Mitko, radny z Mszany.
Nie ma nikogo
Inni mnożyli przykłady, kiedy ludzie liczą na pomoc strażników, a jej nie otrzymują. – Dzwoniliśmy w sprawie bezpańskiego psa na straż po godzinie 20.00 i nikt nie chciał przyjechać. Policja też wtedy nie chciała pomóc. To w końcu kto to ma robić? – pytał Marek Liśnikowski, radny z Gogołowej. – Tak samo jest z naszym placem zabaw. Strażnicy tam się może pojawiają, jak nikt nie rozrabia, a balangi zaczynają się dopiero około godz. 22.00 – 23.00. Wtedy nie ma nikogo – mówił gogołowski radny.
Źle wypisany mandat
Niezadowolony ze współpracy był również Roman Tlołka, radny z Połomi. Pokazywał mandat, który dostał od strażników za niewywiezione szambo. – Miałem z tym problem techniczny, więc bez protestu przyjąłem mandat, tym bardziej że strażnicy tłumaczyli, że jestem ostatni w Połomi, który nie ma potwierdzenia wywozu nieczystości. Tymczasem tutaj się dowiaduję, że takich ludzi jest jeszcze u nas sporo, a najczęściej dostają w takiej sytuacji upomnienia – denerwował się radny Tlołka. Pokazał wszystkim mandat także z innego powodu. – Jest źle wypisany. Strażnicy spisywali z dowodu dane, a napisali: Roman, syn Romana. I ja takie coś mam zapłacić? – pytał mieszkaniec Połomi.
Co może urzędnik?
Dorota Rajszys, kierownik referatu gospodarki komunalnej w Urzędzie Gminy Mszana, porównuje, że w stosunku do poprzednich lat wzrosła liczba posesji posiadających umowy na odbiór odpadów komunalnych. – Wzrosła również liczba posesji, których właściciele wylegitymowali się rachunkami za opróżnianie zbiorników bezodpływowych – mówi Dorota Rajszys. Dodaje, że urzędnik nie ma takich możliwości kontroli jak strażnicy. – Jako urzędników obowiązuje nas kodeks postępowania administracyjnego. Nie możemy wejść na teren posesji bez wcześniejszej zapowiedzi – dodaje kierownik Rajszys.
Tyle kosztują patrole
Straż miejska w gminie Mszana działa na mocy porozumienia z Wodzisławiem podpisanego na czas określony od 2 lutego tego roku do 31 grudnia 2010 roku. Umowy tej nie można wypowiedzieć, jedynie ewentualnie rozwiązać w przypadku niewywiązania się z niej którejś ze stron. Zgodnie z porozumieniem dwuosobowe patrole straży miejskiej mają w gminie Mszana wypracować po 76 godz. miesięcznie. Rocznie gmina płaci im za to około 47 tys. zł.
Nie lepiej zrobić chodnik?
Radni zastanawiali się co dalej ze strażą miejską: czy można zmienić zakres jej obowiązków i czy można wycofać się z umowy chociażby do czasu, aż gmina zostanie podłączona do kanalizacji. – Nie lepiej te 50 tysięcy, które im płacimy, przeznaczyć na budowę jakiegoś chodnika? – pytali. Temat ten z pewnością jeszcze powróci.
Iza Salamon