Złomiarze rozkradną autostradę?
Trwają przepychanki pomiędzy inwestorem a wykonawcą odcinka autostrady.
Wójtowie Godowa, Gorzyc i Mszany wystosowali wspólne pismo do Ministerstwa Infrastruktury z pytaniami, dotyczącym dalszej przyszłości budowy autostrady A1 na odcinku od Świerklan do Gorzyczek. W sporze pomiędzy Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad a konsorcjum Alpine gospodarze tych gmin poczuli się odstawieni na boczny tor. – A przecież ten konflikt uderzy bezpośrednio w nasze gminy i naszych mieszkańców. Prosiliśmy o rozmowę z GDDKiA, ale nam odmówiono jakbyśmy w tej sprawie się zupełnie nie liczyli – mówi Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. W piśmie wójtowie pytali m.in., kto zapłaci za przewozy dzieci do szkół i zniszczenia gminnych dróg, dokonane w czasie prac budowlanych. Wójtów interesowała też sprawa ochrony placu budowy, na którym obecnie nie ma ani jednego ochroniarza.
Inwestor obiecuje, ale pieniędzy nie ma
Efekt korespondencji to spotkanie szefa katowickiego oddziału GDDKiA z włodarzami gmin. – Dostaliśmy zapewnienie, że za zniszczone gminne drogi zapłaci inwestor czyli GDDKiA, oczywiście w drodze negocjacji – mówi Adamczyk, który do obietnic podchodzi na razie sceptycznie. – GDDKiA przyznało, że w swoim budżecie na razie nie ma środków na pokrycie takich kosztów. Na placu budowy mają się znów pojawić firmy ochroniarskie, tyle, że najpierw inwestor musi je wybrać, co zapewne zabierze nieco czasu. A tymczasem dochodzą nas słuchy, że na autostradzie pojawiają się już jacyś podejrzani ludzie, którzy interesują się tym co można tam ewentualnie ukraść – mówi wójt Godowa.
Jest co brać
A że na placu budowy wartościowych rzeczy z punktu widzenia złomiarzy nie brakuje, toteż okoliczni mieszkańcy są przekonani, że nowego wykonawcę, który ma zostać wybrany w połowie 2010 roku czeka niemiła niespodzianka – budowa będzie okradziona ze wszelkich wartościowych elementów. – Co to za problem pokraść wystające z ziemi kable elektryczne, albo zdemontować metalowe elementy – mówią mieszkańcy. Miejscowa ludność ma nadzieję, że Alpine jednak wróci na plac budowy, a zerwanie kontraktu jest sposobem na zmobilizowanie konsorcjum do efektywniejszej pracy. Na takim rozwiązaniu skorzystaliby wszyscy – i pracownicy, którzy z dnia na dzień stracili pracę, a także właściciele sklepów spożywczych, w których zaopatrywali się budowlańcy. W GDDKiA odpowiadają, że inwestor ma wszystko pod kontrolą. – Cały plac budowy zostanie zinwentaryzowany, trwają już prace specjalne komisji. Natomiast nie ma szans na to, by Alpine wróciła na budowę. Firma miała za duże opóźnienia, a jej działania nie gwarantowały pomyślnego ukończenia inwestycji – ucinają w GDDKiA.
Decyzja ministra przełożona
Sprawą zerwania umowy miał się zająć minister infrastruktury. 29 grudnia miał podjąć decyzję o tym, czy wyrzucenie konsorcjum Alpine było zasadne. Minister decyzji nie podjął, bo do ministerstwa spływają jeszcze dokumenty. Decyzja ma zostać podjęta na początku stycznia.
Artur Marcisz