W jednym wagonie z siostrą
65 rocznica tragicznych wydarzeń rozgrywających się m.in. w Wodzisławiu.
Z Oświęcimia szliśmy do Pszczyny, dalej przez Jastrzębie do dworca PKP w Wodzisławiu. Słabi ginęli w drodze. Najgorsza była niepewność o własny los – wspomina Jerzy Michnol, uczestnik Marszu Śmierci, który był gościem obchodów 65 rocznicy tego tragicznego wydarzenia w Wodzisławiu. Uroczystości zorganizowano 20 stycznia w muzeum i miejscowej bibliotece.
Mróz był potworny
Pod koniec stycznia 1945 r. w Wodzisławiu zginęło ok. 60 uczestników Marszu Śmierci, w całym powiecie liczbę tę szacuje się na ok. 100 osób. O tamtych wydarzeniach podczas spotkania w wodzisławskim muzeum opowiadał Grzegorz Kamiński i Krzysztof Witosz (nauczyciele historii w Zespole Szkół Technicznych), a także Piotr Hojka, pracownik muzeum. W bibliotece z kolei uczniowie wodzisławskich szkół mogli wysłuchać relacji naocznego świadka tamtych wydarzeń Jerzego Michnola z Katowic. Do obozu w Oświęcimiu trafił jako 17–latek. Przebywał tam dwa lata. – Ewakuację obozu pamiętam doskonale. Prowadzili nas w nieznane. Mróz był potworny, 20 stopni na minusie. Słabi ginęli. Kazano im usiąść w przydrożnym rowie by odpoczęli, podjeżdżał esesman na rowerze, ściągał broń i zabijał. W Wodzisławiu zapakowali nas do odkrytych wagonów i przez Bohumin, Brno i Wiedeń transportowali do niemieckiego obozu w Mauthausen na terenie Austrii. Nawet nie wiedziałem, że jadę w jednym wagonie z siostrą. Znalazła mnie po odzyskaniu wolności, która przyszła 6 maja 1945 r. – wspomina Jerzy Michnol.
Wyjątkowi goście
Wśród gości przedsięwzięcia zorganizowanego w ramach projektu „Patriotyzm jutra” był także Jerzy Klistała – badacz tematyki dotyczącej martyrologii mieszkańców powiatu rybnickiego i wodzisławskiego w nazistowskich obozach zagłady. Na temat tragicznego marszu mówiła także Teresa Wontor–Cichy, adiunkt Działu Naukowego Muzeum Państwowego w Oświęcimiu.
Dzień później, 21 stycznia, pamięć ofiar uczcili także samorządowcy ze starostą i prezydentem Wodzisławia na czele.
(raj)