Marcel zasługuje na partnerstwo
Ośrodek Pomocy Społecznej rusza z kolejnym programem dla mieszkańców osiedla górniczego
Osiemnastu mieszkańców Marcela skorzysta z kolejnej edycji programu aktywności lokalnej, który realizuje radliński Ośrodek Pomocy Społecznej. Nabór chętnych ruszy w kwietniu. – Ten nabór skierowany jest do bezrobotnych. Nie obawiamy się czy znajdziemy chętnych. Ludzie przekonali się już, że projekt to fajna sprawa. Dzięki niemu mogą robić różne kursy zawodowe – mówi Tomasz Stoński z OPS Radlin. Zapowiada, że wzorem poprzedniego roku znów będzie festyn rodzinny na Szluchcie. Policyjne statystyki bezlitosne
OPS realizuje projekt Nowe horyzonty – aktywna integracja społeczności Radlina od 2008 roku. Pracownicy stawiają sobie za cel pobudzenie społeczne mieszkańców Marcela. Ta dzielnica Radlina nie cieszy się najlepszą opinią ludzi. Utwierdzają ich w tej opinii policyjne statystyki, które jednoznacznie wskazują Marcel jako dzielnicę, w której najczęściej w Radlinie dochodzi do różnego rodzaju przestępstw i wykroczeń. Marcel to również dzielnica, skąd pochodzi najwięcej klientów Ośrodka Pomocy Społecznej. Ten obraz dzielnicy w sporej mierze to dziedzictwo przynależności Radlina do Wodzisławia. W latach 90. na Marcel skierowano dużo osób eksmitowanych z innych rejonów Wodzisławia. – Eksmitowani nie czują się związani z dzielnicą – przyznaje Tomasz Stoński.
Są kamery, jest spokojniej
Rodowici mieszkańcy Marcela nie lubią, gdy o ich dzielnicy źle się mówi. – Mieszkam tu od urodzenia, nic bym nie zmienił. Każdy się tu zna, to się i lubimy. Nie ma tak, że jakaś nienawiść tu jest – mówi Dariusz Machnik. – Spokojnie tu jest, a jak ma być? – pytają dwaj młodzi mężczyźni w okolicach trzydziestki, mieszkający na Marcelu od urodzenia. Przedstawić nie chcą się. Na odpowiedź dziennikarza, że o niespokojnej dzielnicy świadczą m.in. policyjne statystyki przestępstw mówią: – Od kiedy tu okamerowali, jest spokojnie. Wcześniej były rozboje, kradzieże.
Jak się dba, tak się ma
Nie wszyscy patrzą na Marcel całkiem bezkrytycznie. – Ogólnie jest bardzo fajnie, ludzie spokojni, ale familoki są zapuszczone. Jest pleśń w mieszkaniach, okropnie śmierdzi z tego powodu – mówi Agnieszka Wowra, młoda mama, którą spotykamy na spacerze z dzieckiem w wózku.
Jakość domów to oddzielny temat. Familoki należą do Spółdzielni Mieszkaniowej Marcel, miasta, także w niewielkim stopniu do prywatnych osób. Administratorzy starają się stopniowo remontować budynki. – Jak się dba, tak się ma – przyznaje filozoficznie górnik, który trzy dekady temu przybył za robotą do Radlina z okolic Zamościa. Też nie chce się przedstawić. Pierwsze promienie marcowe wywabiły go do przydomowego ogródka. – Przyjdź pan w maju, zobaczy pan, jak tu będzie ładnie, kolorowo. Pogadamy – opowiada. Krzywi się patrząc na sąsiednie familoki zamieszkiwane przez ludzi z eksmisji. – Ci nic nie dbają.
Tomasz Raudner