Wypłaty odszkodowań ruszyły
Komisje oceniające straty powodziowe ciągle działają w terenie. Pieniądze docierają już do poszkodowanych.
Do tej pory do Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubomi wpłynęło ok. 50 wniosków od mieszkańców najbardziej poszkodowanych przez powódź. Każdy na tym etapie może liczyć na maksymalnie 6 tys. zł. Jak twierdzi zastępca wójta Maria Fibic, zgłoszeń było znacznie więcej, ok. 140. Jednak bez wypełnienia wniosku pieniądze nie trafią do poszkodowanych. To warunek konieczny do oszacowania strat i wypłaty określonych środków finansowych.
Najpierw mieszkania
Komisje, w skład których wchodzą przedstawiciele OPS–u, rady gminy i urzędu rozpoczęli szacowanie strat od budynków mieszkalnych. Jako pierwsi o wypłatę odszkodowań mogli ubiegać się mieszkańcy sołectwa Nieboczowy, którzy najdotkliwiej ucierpieli podczas ostatniej powodzi. – Wypłata środków następuje niemal od ręki. Pieniądze przekazujemy na konto albo w postaci czeku – mówi Katarzyna Langer, pracownik socjalny, która wraz z Stanisławem Lenartem, Adamem Buglą i Urszulą Czajką tworzyli jedną z komisji. Kilka godzin dziennie w terenie, ocena zniszczeń i analiza strat, ostatecznie przyznawanie określonej kwoty, tak pokrótce wygląda praca członków komisji.
Pieniądze już wypłacają
Pierwsze odszkodowania już powędrowały do powodzian. Szacowane kwoty są różne. Najmniejszą sumą, jaką wypłacono było 500 zł, największą – 6 tys. zł. Wszystko zależy od rodzaju strat. Zalane piwnice, opał i zniszczone piece ogrzewania centralnego, podmokłe ściany i wilgoć to najczęstsze skutki minionej powodzi. – Nasz dom jest już wyceniony. Podpisaliśmy zgodę na wyprowadzkę już dawno temu, ale Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach nic w tej sprawie nie robi. Czuję się oszukany – mówi zażenowany Jan Szryt, któremu woda w piwnicy sięgająca 1,5 metra wyrządziła spore szkody. – Sami nie wiemy, co dalej. Po ostatnich doświadczeniach na pewno gdzieś się przeprowadzimy – dodaje. W domu nie działa ogrzewanie, nie ma też prądu. Właściciel boi się, że zalane przewody i bezpieczniki mogą wywołać kolejną tragedię.
Zalało nie tylko piwnicę
W podobnym tonie wypowiadają się inni mieszkańcy sołectwa. Oni też podpisali zgodę na przeprowadzkę trzy, dwa lata temu i nie kryją zdenerwowania, że w tej sprawie ciągle brak konkretnych postanowień. W najgorszej sytuacji znajdują się ci, którym woda wdziera się nie tylko do piwnic, ale i mieszkań. – Mieliśmy na parterze wodę sięgającą 5 cm. Ponownie zalało nam wykładziny, woda zniszczyła boazerię i podłogi. Meble udało nam się wynieść na piętro – opowiada Judyta Zając.
W wielu przypadkach wypłacana kwota jest za mała. Każda pomoc dla powodzian jest jednak teraz na wagę złota.
(mag)