Podróżuje czy pracuje?
Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia, w ciągu 40 dni trzykrotnie wyjechał na zagraniczne delegacje. Niemal połowę dni roboczych w maju spędził za granicą. Czego tam szukał i jakie korzyści z tego typu podróży ma przeciętny wodzisławianin? Jak to się stało, że we Francji witał go były prezydent miasta Adam Krzyżak?
Prezydent niedawno wrócił z Francji i Turcji. Miesiąc wcześniej blisko tydzień przebywał z kolei w Szwecji. – Te wyjazdy były planowane od dawna i się skumulowały. Stąd takie wrażenie, że prezydent podróżuje zbyt często. Wcześniej, od początku roku, tego typu delegacje nie miały miejsca i w najbliższym czasie ich nie planujemy – mówi Zbigniew Podleśny, naczelnik Wydziału Strategii Rozwoju Miasta w Wodzisławiu.
Po drugiej stronie Bałtyku prezydent był od 22 do 28 kwietnia. Odwiedził dwa miasta, w których rozmawiał o współpracy polskich i szwedzkich przedsiębiorców, a także inwestycjach ekologicznych, które chciałby zastosować w Wodzisławiu. W skład delegacji wchodził jego zastępca Dariusz Szymczak, asystent Marcin Sieniawski i wspomniany już naczelnik Podleśny. Koszt wyjazdu to ok. 2 tys. zł (część noclegów, prom i paliwo do samochodu służbowego).
Krzyżak był szybszy
Kolejna wyprawa to już Francja. Mieczysław Kieca odpowiedział na zaproszenie burmistrza Salumine, partnerskiego miasta Wodzisławia, który po ponad 20–latach urzędowania odchodził z urzędu. Prezydent poleciał 30 kwietnia i wrócił 2 maja. Zabrał ze sobą zastępcę Aleksandrę Chudzik. Koszt wyjazdu to 1,7 tys. zł (bilety lotnicze). – Zaproszenie do Francji za moim pośrednictwem otrzymał także prezydent poprzedniej kadencji, Adam Krzyżak. Zaproponowałem wspólny wyjazd, jednak od razu musiałem szczerze przyznać, że jako urząd miasta nie możemy finansować wyjazdów osób spoza urzędu. Podziękował i dał do zrozumienia, że nie jest zainteresowany – relacjonuje Mieczysław Kieca.
Okazało się jednak, że były gospodarz Wodzisławia był na miejscu wcześniej od Kiecy. Swojego następcę witał we Francji wraz z miejscowym burmistrzem.
Radni i urzędnicy mają gratis
Radni i urzędnicy mają gratis
W trzecią podróż tej wiosny prezydent zabrał już blisko 80-osobową delegację. Do tureckiej Alanyi (partnerskie miasto Wodzisławia) 27 maja polecieli m.in. młodzi tancerze z zespołów działających przy Wodzisławskim Centrum Kultury, kucharze z hotelu Amadeus, a także 7 urzędników (m.in. wiceprezydent Chudzik i asystent Sieniawski) oraz dwóch radnych – Stanisław Stachoń i Władysław Szymura. Wytypował ich przewodniczący rady miasta Lech Litwora. Co jakiś czas proponuje się takie wyjazdy radnym i za każdym razem jedzie ktoś inny. Coś im się należy za pracę na rzecz miasta. Pan Stachoń był już na takim wyjeździe, ale uznałem, że jest bardzo zapracowany w komisji rewizyjnej i wyjazd mu się należy – mówi Litwora.
W Alanyi ekipa z Wodzisławia zorganizowała Dni Polskie. Koszt to prawie 12 tys. zł. Większość wydatków wzięła na siebie strona turecka. Urzędnicy i radni lecieli gratis. Młodzież i pozostali płacili za bilety lotnicze, każdy ok. 800 zł. – Od początku wiedzieliśmy, że nie stać nas na pokrycie kosztów podróży wszystkim uczestnikom wyjazdu do Alany. Powiedzieliśmy to wprost. Padła z naszej strony propozycja wyjazdu i gwarancja bardzo dobrych warunków na miejscu, które zapewniał organizator. Zespoły taneczne jak i pozostali członkowie „wodzisławskiej grupy” przystali na takie warunki, tym bardziej, że udało się nam wynegocjować bardzo korzystne ceny biletów lotniczych tj. 65% zwykłej ceny – wyjaśnia Mieczysław Kieca.
Wyjątkowe dni dla każdego?
Czy Turcy zorganizują podobną imprezę u nas, tak by skorzystał na tym przeciętny mieszkaniec? – Rozmawialiśmy już o tym, jednak musimy się do tego bardzo dobrze przygotować. Myślę, że organizacyjnie i finansowo przy zaangażowaniu lokalnych firmy bylibyśmy w stanie to zrobić. Musimy jednak spojrzeć na to całościowo i podobną imprezę w Wodzisławiu zaproponować naszym pozostałym partnerom. Wówczas odbywałyby się nie tylko dni tureckie, ale na przykład niemieckie czy francuskie – mówi prezydent.
Korzyści dla Kowalskiego
Po ponad 3 latach kadencji Mieczysława Kiecy warto postawić pytanie o korzyści płynące z podróży gospodarza miasta. Czy korzysta z nich wodzisławianin nie związany z miejskimi instytucjami? Ile nowych miejsc pracy przybyło dzięki aktywności niemieckich czy czeskich firm na naszym terenie?
– Każda współpraca z naszymi zagranicznymi partnerami ma inny charakter. Ta turecka z Alanyią ma głównie charakter turystyczny i oświatowy, francuska, kulturalny i oświatowy. W tym przypadku chodzi także o pielęgnację związków z Polonią – mówi Mieczysław Kieca. Jego zdaniem o współpracy gospodarczej możemy mówić w przypadku niemieckiego miasta Gladbeck i czeskiej Karviny. – Niestety, Niemcy jak i Czesi przeżywają trudności gospodarcze i współpraca na tym polu jest trudniejsza. Nie do końca jej efekty zależą od nas. My jesteśmy od tego, by stworzyć klimat do współpracy naszych firm z przedsiębiorstwami z zagranicy i to robimy z bardzo dobrym skutkiem. Efekt końcowy zależy już jednak od konkretnych podmiotów, które prowadzą negocjacje. Na dalszym etapie miasto już w tym nie uczestniczy – kończy prezydent.
Rafał Jabłoński