Jak (nie)uczy się piłki
Felieton Artura Marcisza - dziennikarza Nowin Wodzisławskich.
Często mam przyjemność bywania na turniejach piłkarskich drużyn dziecięcych. Koronkowych zagrań, kiwek, panowania nad piłką jakie prezentują raptem 10- czy 12-letni piłkarze próżno szukać na naszych ligowych boiskach. Zresztą niepośledni talent najmłodszych zawodników, poparty odpowiednim szkoleniem, potwierdzają ich bezpośrednie pojedynki z rywalami zagranicznymi. Zawodnicy jednej z lokalnych szkółek gdzie nie pojadą tam zdobywają medalowe miejsca.
I tu rodzi się przykra refleksja. Co do licha dzieje się z tymi piłkarzami w momencie kiedy nieco podrosną? Gdzie ulatnia się ich talent? Nastoletni zawodnicy, którzy jako dzieciaki 3 czy 4 lata wstecz czarowali swoimi umiejętnościami, po przejściu do piłki juniorskiej tracą swoje walory i niczym nie wyróżniają się na tle całej masy zawodników średnioutalentowanych. Prawdziwy dramat zaczyna się przy wchodzeniu w dorosłość. Zdecydowana większość młodych i utalentowanych przepada na amen. W silnych piłkarsko krajach nie brakuje 19-, 20-letnich zawodników, występujących w czołowych klubach. A jak jest u nas? Ci którzy dostali szansę transferu do drużyn ekstraklasy (przy niemałym udziale rzutkiego menadżera) najpierw z reguły lądują na wypożyczeniu w II czy III lidze. Trenerzy tłumaczą, że młody zawodnik musi się ograć. Znaczy, że po nieraz ponad 10 latach szkolenia nie jest gotowym produktem piłkarskim. Fenomenalne musi być więc polskie szkolenie, skoro po tylu latach nauki wypuszcza piłkarskiego analfabetę.
Znajomy trener problem widzi w organizacji młodzieżowych rozgrywek piłkarskich w naszym kraju. Młodzi piłkarze grają za… dużo. Moim zdaniem teza to w dużej mierze słuszna. Wchodzący w seniorską piłkę zawodnik, ma za sobą wiele sezonów gry w rozgrywkach młodzieżowych – dwa sezony w trampkarzach młodszych, dwa w starszych, dwa w juniorach młodszych, dwa w starszych. Łącznie minimum 8 sezonów ligowych zmagań. Taki system sprzyja rywalizacji, ale nie nauce gry w piłkę. Od młodego adepta futbolu nie wymaga się by nauczył się przyjmować, kiwać, mocno strzelać czy precyzyjnie podawać. Od niego wymaga się wygrywania, czyli tego co ważne, ale w piłce seniorskiej. W efekcie zawodnik, który jest w stanie znieść ten maraton, przejście w dorosłą piłkę traktuje... zwyczajnie. Na drodze do najważniejszego etapu swojej kariery zatracił swoje walory i przede wszystkim zapał.
System szkolenia kuleje i marnuje kolejne roczniki piłkarzy, którzy być może w innym kraju mieliby szansę zostać przyzwoitymi graczami. Nie dziwmy się więc, że nasza kopana idzie na dno. A będzie jeszcze gorzej jeśli spece od polskiej piłki się nie przebudzą. Kiedyś do szkółek piłkarskich zgłaszało się100, 200 kandydatów. „Dziś mamy problem by nazbierać grupę 30-osobową”– mówi znajomy trener. Piłka przegrywa z grami komputerowymi i internetem. Nie stać nas na zmarnowanie tych, którzy jeszcze chcą grać.