Nie jesteśmy złodziejami
Pracownicy Służb Komunalnych Miasta kontra dyrektor. Poszło o paliwo i alkohol.
W samochodach Służb Komunalnych Miasta zainstalowano sondy paliwowe i system GPS. Po kilku miesiącach na bazie pojawiła się własna stacja paliw. Wówczas okazało się, że zużycie paliwa zmalało o 2 tys. litrów miesięcznie, czyli 20% całkowitego zużycia. Jacek Szkolnicki, dyrektor SKM, zamierza sprawę dokładnie wyjaśnić. – Nie jesteśmy złodziejami, a różnice wynikają z podstawowych praw fizyki – zapewnia Kazimierz Piechaczek, szef zakładowej Solidarności (na zdj.). Broni kierowców i domaga się plombowania zbiorników oraz układów paliwowych w pojazdach. – Może wówczas po latach szargania naszego dobrego imienia zamilkną ci, którzy sieją plotki – dodaje.
Od lat po mieście krążą pogłoski jakoby kierowcy SKM kradli paliwo. Pokutuje także powiedzenie, że niektóre osoby zatrudnione w zakładzie pracują pod wpływem alkoholu. Stąd sondy paliwowe w zbiornikach i własna stacja paliw, a także kontrole alkomatem. To zdaniem załogi działania niszczące ich dobre imię. Posądzają dyrektora o mobbing. – Nie jesteśmy złodziejami i pijakami – mówi Kazimierz Piechaczek, kierowca i zarazem szef związku zawodowego „Solidarność” działającego w SKM. Mimo to dyrektor Jacek Szkolnicki zamierza dokładnie wyjaśnić jak to możliwe, że nagle samochody zużywają znacznie mniej paliwa. Nie ustaną także kontrole trzeźwości pracowników.
Tankują pod kurek
O sprawie zrobiło się głośno po zainstalowaniu na bazie SKM przy ul. Marklowickiej stacji paliw do użytku kierowców zakładu. – Uznałem, że to dobry sposób, by ostatecznie wyjaśnić tę dziwną sytuację. Kierowcy tankują więc pod kurek, by łatwiej kontrolować zużycie. Okazuje się, że miesięcznie auta spalają mniej o 2 tys. litrów. To 20 proc. całego zużycia. Czekają nas więc poważne rozmowy na ten temat – mówi dyrektor Szkolnicki.
Kierowcy nie kryją oburzenia. – W sytuacji kiedy oskarża się nas o kradzież paliwa jesteśmy zmuszeni bronić swojego dobrego imienia – mówi Kazimierz Piechaczek, szef zakładowej „Solidarności”. Jego zdaniem, dyrektor, po wprowadzeniu kontroli, mówi o dużych różnicach w ilości zużytej ropy, jednak nie bierze pod uwagę podstawowych praw fizyki, które powodują te różnice. – Zimą samochody ciężarowe są w stanie spalać nawet o 10% więcej, co daje różnicę od 3 do 8 litrów na 100 km. Wygodniej jest rozsiewać plotki jakoby kierowcy byli pospolitymi złodziejami. Czynią to także niestety niektórzy radni. Ci sami, którzy zdecydowali o wydaniu ok. 40 tys. zł na montaż w naszych samochodach sond paliwowych i systemów GPS, które sprawdzają się jedynie podczas jazdy na długie odległości – dodaje Piechaczek. Od lat domaga się plombowania zbiorników i układów paliwowych, jednak nic w tej sprawie nie zrobiono. – Widocznie wygodniejsza jest sytuacja, gdy można nas podejrzewać bez końca – twierdzi z kolei Piotr Woźnica, kierowca.
Chcę wprowadzić normalność
Dyrektor mówi wprost – plomby to dodatkowe koszty. – Poza tym zależy mi na wprowadzeniu w zakładzie normalności, a nie atmosfery podejrzeń i kontroli – odpowiada Jacek Szkolnicki. W działaniach popiera go wiceprezydent Dariusz Szymczak. Uważa jednak, że nie może być odpowiedzialności zbiorowej, cała załoga nie może odpowiadać za działania pojedynczych pracowników. – Dyrektor jest zobowiązany do przeprowadzenia szczegółowej analizy. Na tym etapie zbyt wcześnie na wnioski – dodaje Szymczak.
Dmuchają w miejscach publicznych
Pracownicy idą jednak dalej i mówią o mobbingu, który stosuje ich zdaniem dyrektor. Jako przykład podają traktowanie pracowników fizycznych z góry i kontrolowanie ich alkomatem w miejscach publicznych. – Nie mamy nic przeciwko sprawdzaniu trzeźwości. Domagamy się jedynie poszanowanie naszej godności – twierdzi Kazimierz Piechaczek. Jego zdaniem, kontrola przeprowadzona w maju w okolicach rynku może być przykładem działania obniżającego morale załogi, a także powoduje plotki wśród mieszkańców obserwujących w centrum miasta pracowników SKM dmuchających w balonik. – Biorąc pod uwagę brak kontroli alkoholowej w dziale administracji, można się zastanawiać, czy nie jest to szykanowanie prostych pracowników fizycznych. Jesteśmy traktowani po macoszemu – dodaje szef „Solidarności”.
Kontrole nie znikną
Dyrektor twierdzi, że z kontrolowania pracowników alkomatem nie zrezygnuje. – To część obowiązków firmy zewnętrznej, dbającej u nas o przestrzeganie zasad BHP – wyjaśnia Jacek Szkolnicki. – Czy badanie kierowcy przez policjantów w miejscu publicznym jakim jest ulica oznacza, że jest on pijany? Absolutnie nie, więc skąd te obawy? – pyta szef SKM. Dodaje, że większość kontroli odbyła się na bazie SKM.
Liczą na reakcję prezydenta
Pracownicy wysłali do prezydenta Mieczysława Kiecy 23 pytania dotyczące pracy Jacka Szkolnickiego. Poruszali nie tylko wspomniane kwestie, ale także sprawę rzekomej niegospodarności, do której ma dochodzić w zakładzie. – Byliśmy zmuszeni do takiej postawy – mówią związkowcy. – Dyrektor z nami nie rozmawia, nie wyjaśnia ważnych spraw. Doprowadził do sytuacji, w której załoga wykonuje zadania i nic poza tym. Wcześniej każdy dawał z siebie więcej. Ludzie nie czują się szanowani, więc mają wszystko w nosie – mówi Kazimierz Piechaczek.
Prezydent murem za dyrektorem
Prezydent ma jednak zaufanie do dyrektora. – Sytuacja zakładu jest stabilna i nie grozi mu dzisiaj likwidacja, co jeszcze niedawno nie było takie pewne. Jest znacznie lepiej niż w 2007 czy 2008 r., kiedy musieliśmy szukać pieniędzy nawet na wynagrodzenia dla pracowników. Niebawem ruszy finansowana ze środków Unii Europejskiej rozbudowa linii sortowniczej, a także budowa pełnego zaplecza socjalnego. O tym wcześniej nikt nawet nie myślał. Dzisiaj są to inwestycje realne, mimo ciągłych oszczędności związanych z recesją gospodarczą i koniecznymi cięciami wydatków, także w SKM – mówi Dariusz Szymczak.
– Dyrektor zbiera pochwały od prezydenta, jednak nikt nie pyta o atmosferę w miejscu pracy i poszanowanie ludzi. Załoga jest na szarym końcu i ma siedzieć cicho – puentują pracownicy.
Rafał Jabłoński