Ta sprawa śmierdzi podwójnie
Sprawa wyszła na jaw w lipcu. Wtedy to właściciele dzierżawionego gruntu zorientowali się, że na ich własności dzieją się niepokojące rzeczy. Na 3,5-hektarowym terenie składowano osady niewiadomego pochodzenia. I choć dzierżawcy upierają się, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem, bez uszczerbku dla zdrowia i środowiska, aktualnie procederowi przygląda się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Bada czy rzeczywiście nie doszło do istotnych naruszeń.
– Ponad 70 tirów z podejrzanymi osadami trafiło na nasze pole. Dzierżawcy tłumaczyli, że to witaminy. Tylko, że fetor i wypalone dookoła pole do tego mnie nie przekonuje – mówi stanowczo Dawid Martin, właściciel gruntu rolnego w Kokoszycach. – Co więcej, samochody pojawiały się w czasie zbiorów truskawek, które graniczą z naszą działką. Czy to nie szkodliwe?– pyta.
Nie ma jak to rodzina
Właściciel pola Dawid Martin mieszka za granicą. Teren wydzierżawił więc na 10 lat kuzynowi. – Ponad połowa z działki została skażona. Bronimy tej reszty przed zniszczeniem. To grunt rolny a nie przeznaczony na osady – podkreśla właściciel.
Martin szukał pomocy m.in. w Powiatowej Stacji Sanitarnej, Stacji Chemiczno-Rolniczej w Gliwicach i Urzędzie Miasta w Wodzisławiu. Policja nie interweniowała nawet jak samochody pojawiły się na miejscu. – Nie zabezpieczano terenu, choć mogły stanowić one zagrożenie. Policja twierdziła, że wszystko jest zgodnie z prawem – zaznacza Izabela Martin, siostra właściciela gruntu.
Wątpliwe argumenty
Dzierżawca zawarł umowę z dwoma firmami z Pszczyny na użyczenie gruntów w celu składowania komunalnych osadów i ścieków. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa, która w połowie sierpnia wszczęła śledztwo. Działa także Urząd Miasta w Wodzisławiu. Zlecił natychmiastową kontrolę. – Przeprowadziliśmy oględziny na miejscu. Sprawdziliśmy czy dzierżawcy mają stosowne dokumenty, zgodnie z ustawą o odpadach – wyjaśnia Tadeusz Dragon, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska. – Była to kontrola niezapowiedziana, trwała kilka dni. Stwierdziliśmy kilka istotnych nieprawidłowości – dodaje. Sprawę urząd skierował do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. – Musimy poczekać na wyniki. To problem na tyle istotny, że prezydent podjął decyzję o włączeniu się miasta do toczącego się postępowania karnego – uzupełnia Dragon.
Kilkakrotnie byliśmy pod domem osoby odpowiedzialnej za osady. Niestety nie udało się z nią porozmawiać.
(mag.)