Takie dożynki to wstyd!
Sporo cierpkich słów za organizację dożynek miejskich usłyszeli urzędnicy wodzisławskiego magistratu 28 września podczas sesji rady miasta. Oburzenia nie krył Stefan Szymik, przewodniczący zarządu dzielnicy Kokoszyce, na terenie której 19 września odbyły się tegoroczne dożynki. Urzędowi miasta wytknął wiele błędów organizacyjnych, przez które – jego zdaniem – i rolnicy, i mieszkańcy mają prawo czuć się mocno rozczarowani.
Tam powinni stać rolnicy
Najpoważniejszy zarzut dotyczył listy zaproszonych i wyróżnionych osób. Na scenie zamiast rolników pojawili się samorządowcy, a z planowanych dwóch statuetek wręczono osiem więcej. I to wywołało ogólne oburzenie. – Nie wiem jak to się stało, że zamiast dwóch statuetek, nagle pojawiło się dziesięć. Z nami tego nikt nie ustalał – mówi Szymik, podkreślając, że pierwsza z nich miała powędrować w ręce rolnika, a druga do osoby, która najładniej udekorowała posesję na trasie korowodu. – Jak jest święto policji, to wyróżnienia otrzymują policjanci. Jak są dożynki to laury powinny powędrować w stronę rolników a nie samorządowców. Odznaczyliście sami siebie – dodaje rozgoryczony.
Winnych nie ma?
Wywołany do tablicy Zbigniew Podleśny, naczelnik wydziału strategii rozwoju miasta przekonywał, że choć z nazwy dożynki są miejską imprezą, to jednak gros spraw organizacyjnych leżało po stronie rady dzielnicy. – Urząd pełni rolę pomocniczą, zapewnia środki na realizację imprezy. Reszta, w tym lista gości, należała do dzielnicy – zaznacza naczelnik. – Przed dożynkami rada nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń – dodaje Podleśny.
Stefan Szymik pytał, dlaczego w gronie docenionych zabrakło rolników z innych dzielnic. Jak podkreślił naczelnik, wyróżniono rolników z dzielnicy Kokoszyce, bo tak się zwyczajowo przyjmuje. Zwykle nagrody trafiają na ręce gospodarzy.
Są lepsi i równiejsi
Takie odpowiedzi najwyraźniej nie spodobały się Szymikowi. – Nie odwracajmy kota ogonem. To są dożynki miejskie i to miasto jest głównym organizatorem – mówił stanowczo. – Zbulwersował mnie fakt, że na uroczystym obiedzie zabrakło rolników. Za to każdy samorządowiec takie zaproszenie otrzymał. Wstydzę się tego. Najchętniej oddałbym pieniądze za obiad – kontynuował.
Oberwało się także za zaproszenie siedemnastoosobowej delegacji z zaprzyjaźnionej Ostrawy, z którą dzielnica Kokoszyce zamierza współpracować. – Partnerstwo jest rzeczą ważną, ale dożynki nie są dobrym momentem do jej uczczenia. To absurd, by trzech Czechów otrzymało statuetki, gdy nasi rolnicy zostali pominięci.
– Jeśli odpowiedzialność za imprezę rzeczywiście ponosi rada dzielnicy, to proponuję w przyszłym roku zrobić dożynki dzielnicowe a nie miejskie – podsumował z ironią radny Roman Szamatowicz.
mag.