Klekot nie odleciał
Obok kur i kaczek Mieczysław Malinowski opiekuje się od ponad tygodnia bocianem. Zwie go Klekot. Ptak był chory i do ciepłych krajów nie odleciał. Kiedy wyzdrowiał było już za późno. Mężczyzna kontaktował się z miniizoo, jednak nikt po boćka nie przyjechał. Zadzwonił do naszej redakcji. Udało się pomóc. Ptak trafi w dobre ręce.
Mieczysław Malinowski zaopiekował się ptakiem, karmi go kurzymi sercami. Nic innego nie chce jeść. Zmartwiony losem Klekota, który bez fachowej opieki nie przeżyje zimy, udał się do wydziału ekologii Urzędu Miasta w Rydułtowach zapytać, co robić. – Mówili mi, żebym się skontaktował z Siemianowicami. Tam jest ponoć minizoo, które przechowuje też bociany. Zadzwoniłem. Pan mi mówił, że już mają 40 bocianów. Tego też może zabrać pod warunkiem, że mu go dam złapanego. Trzy razy dzwonił, że się wybiera do mnie i jeszcze nie dojechał – mówi pan Mieczysław. Zadzwonił do naszej redakcji 25 października. Wiedzieliśmy, że instytucją zajmującą się ochroną przyrody w naszym regionie jest park krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Rud Wielkich. Zadzwoniliśmy do siedziby parku z pytaniem, jak najlepiej pomóc boćkowi. Dowiedzieliśmy się, że tamtejszy ornitolog chętnie się skontaktuje z rydułtowianinem w sprawie przekazania bociana do Leśnego Pogotowia w Mikołowie. Wygląda na to, że Klekot trafi w dobre ręce. Akcja z bocianem przypadła na, nomen omen, dzień wejścia w życie ustawy o ochronie zwierząt.
(tora)