Wybory to nie ich prywatna sprawa
Nie chcą stanąć przed mieszkańcami i odpowiadać na pytania, a potem rozdzierają szaty nad niską frekwencją.
Czy mówienie i pisanie o wyborach samorządowych ma sens, kiedy wiadomo, że większość mieszkańców nie głosuje? Może warto dać sobie spokój, stać z boku i przyglądać się często żenującym popisom kandydatów? Mimo wszystko warto, bo to wybory najważniejsze. To w samorządzie podejmuje się decyzje dotyczące bezpośrednio mieszkańców. To tutaj wydawane są największe pieniądze z Unii Europejskiej. Dlatego zadaniem dziennikarzy jest zrobić wszystko, by mieszkańcy dowiedzieli się jak najwięcej o przyszłym wójcie, burmistrzu czy prezydencie. By mogli stanąć przed nimi twarzą w twarz i zadać konkretne pytania, szczególnie te niewygodne. Bezpośrednio. Nie za pośrednictwem kuriera, poczty czy internetu. A obowiązkiem każdego z kandydatów jest na te pytania odpowiadać. Stąd już 4 lata temu zrodził się pomysł debat przedwyborczych organizowanych przez naszą redakcję.
Niestety niektórzy samorządowcy uważają, że wybory to ich prywatna sprawa. Boją się stanąć przed ludźmi i powiedzieć, co robili przez ostatnie lata (w przypadku Mszany przez ostatnie 30 lat). Swój udział w debatach zapowiedzieli m.in. Kornelia Newy, burmistrz Rydułtów i Piotr Oślizło, wójt Gorzyc. Na krótko przed debatą się wycofali. Jerzy Grzegoszczyk, gospodarz Mszany od razu zapowiedział, że nie przyjdzie. Dlaczego zazwyczaj tak pewni siebie samorządowcy nie chcą konfrontacji z tymi, których dzisiaj proszą o głosy? Twierdzą zgodnie, że Nowiny Wodzisławskie im nie sprzyjają. Pytam więc wprost. Co to byłaby za gazeta, która nieustannie sprzyja rządzącym? Ja nie chcę takiej gazety! Wstydziłbym się w niej pracować, nie mówiąc już o kierowaniu całym zespołem dziennikarzy. Jestem dumny, że mogę napisać wprost co myślę o dziwnych decyzjach pani Kornelii, kompetencjach i przeszłości Oślizły i zaangażowaniu w pracę Grzegoszczyka. Wystarczy, że gazetki gminne kontrolowane przez lokalną władzę i opłacane przez mieszkańców aż kipią od pochwał, zachwytów, a z każdej strony spogląda na nas jaśnie nam panujący. Osoba czytająca jedynie wieści płynące z urzędu mogłaby uwierzyć, że Szwedzka Akademia popełniła błąd, a Nobel należy się Newy, Ośliźle czy Grzegoszczykowi.
I tak zabawa trwa, a o odważną krytykę trudno. Wielu radnych się boi, bo często wójt czy burmistrz zatrudnia członków ich rodzin. Dyrektorzy szkół i nauczyciele siedzą cicho, ponieważ mogą stracić stanowiska, nawet lokalni przedsiębiorcy muszą z władzą żyć dobrze.
Nie mam zamiaru dłużej znęcać się nad wystraszonymi samorządowcami, którzy ewentualną przegraną w wyborach traktują jak koniec swojego żywota. To mogłoby zaszkodzić ich zdrowiu, a tego nie chcę. Nie zamierzam być promotorem ich wyborczych przeciwników, którzy przyjęli poparcie partii politycznej a dzisiaj robią wszystko, by się od tego uwolnić.