Cały świat... na jednym palcu
Zosia Twardzik-Pomiotło z wodzisławskiej Zawady ukończyła liceum krawieckie, krótko pracowała w salonie sukien ślubnych, a od 7 lat działa na własną rękę. Projektuje i szyje m.in. suknie ślubne i kreacje wieczorowe. Czerpie inspiracje ze znanych projektantów. Zainteresowanie klientek jest bardzo duże, więc pani Zosi pomaga koleżanka, krawcowa, którą zatrudniła w przydomowym warsztacie. Wspólnie szyją na wzór zaproponowany przez panie zamawiające ubrania, bądź same proponują najciekawsze rozwiązania. Kobiety przynoszą katalogi czy kolorowe czasopisma, z których wybierają coś dla siebie. – Nie zawsze jest łatwo. Zwłaszcza wtedy, gdy postura klientki zupełnie odbiega od sylwetki gwiazdy filmu czy estrady zaprezentowanej w kolorowym czasopiśmie – przyznaje 31-letnia wodzisławianka.
A gdy babcia wyszła…
Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu. – Tak już się złożyło, że do tego mam smykałkę. Krojenie i szycie interesowało mnie od dzieciństwa. Jako mała dziewczynka starałam się przechytrzyć babcię, która nie bardzo dawała mi dostęp do maszyny do szycia. Gdy tylko wyszła na zewnątrz szyłam pośpiesznie kreacje moim lalkom. Miałam trochę czasu, ponieważ babcia poruszała się o kulach i zanim wróciła to minęło dobre pół godziny – wspomina z uśmiechem pani Zosia. Stąd liceum krawieckie i marzenia o swoim zakładzie. Poszło gładko. Dzisiaj po latach praktyki krawcowa z Zawady może pochwalić się dobrą opinią i wyróżnieniem w konkursie dla młodych projektantów Złota Nitka, organizowanym w Łodzi. I nie tylko tym. Ostatnio pochwaliła się nam swoją wyjątkową kolekcją…
Dzieciątko przyniósł bociek
Pani Zosia gromadzi wyjątkowe naparstki. Ma ich w swojej kolekcji dokładnie 164. Pierwszy w 1998 r. z Wysp Kanaryjskich przywiozła jej siostra. Dołączyli się inni znajomi wracający z wakacyjnych wojaży i kolekcja z miesiąca na miesiąc rosła. Są pamiątkowe naparstki z polskich miast (m.in. Elbląg, Zakopane, Wieliczka, Kraków), a także te prezentujące kraje i miasta z całego świata (Praga, Wiedeń, Dubaj, Egipt, Australia, Nowy Jork czy Hollywood, Berlin i Rzym). – Mam także naparstek, przy którym bardzo się wzruszam. Gdy go dostałam płakałam jak dziecko – wspomina pani Zosia. Jest to naparstek wykonany ręcznie z masy solnej przez moją koleżankę Aleksandrę Sokallę. Podarowała mi go trzy lata temu zaraz po narodzinach mojego syna Błażejka. Widnieje na nim właśnie to imię oraz bocian trzymający w dziobie dzieciątko. Wszystko bardzo małe i wykonane z niesamowitą precyzją. Takich prezentów się nie zapomina – wspomina Zosia Twardzik-Pomiotło.
Rafał Jabłoński