Święta po Hiszpańsku
Ale nie ma tradycyjnych dań, które są podawane na tę okazję w całym kraju. Podobnie zresztą jest w Hiszpanii.
Francisco Sanchez Gost przyjechał do Polski osiem lat temu. Mieszka w Raciborzu. Ma tu żonę i dzieci, prowadzi firmę budowlaną. Wcześniej święta spędzał na Majorce, skąd pochodzi jego mama. Jego ojciec też jest Hiszpanem. – Tam święta Bożego Narodzenia wyglądają nieco inaczej niż w Polsce. Tu jest tradycyjna kolacja z daniami typowo wigilijnymi, tam są owoce morza. W każdym domu kuchnia świąteczna wygląda trochę inaczej – tłumaczy.
W grudniu średnia temperatura na Majorce sięga około 5 st. C. Gdy spadnie do zera można porównać ją z polskimi mrozami poniżej – 20 st. C. – Akurat bardziej lubię zimno niż upały, więc w Polsce mi się podoba – uśmiecha się Francisco. Nawet w takim klimacie w większości domów na święta stoi choinka. – Jest choinka, ale nie ma prezentów. Również nie ma zwyczaju dawania prezentów 6 grudnia, z okazji Mikołaja – wyjaśnia. Prezenty dostaje się na święto Trzech Króli, 6 stycznia. I do tego dnia trwa atmosfera świąt i większość urlopów.
Wigilia jest dniem pracującym, choć większość osób kończy pracę wcześniej. Rodziny zjeżdżają się do domów, często spędzają ten okres u rodziców. – Przed kolacją wszyscy idą do kościoła. Po kolacji rozchodzą się do domów, albo wychodzą do miasta – opisuje Francisco. Jako młodzieniec spędzał święta raz u rodziny ojca, raz w stronach rodzinnych matki. – U ojca w Hiszpanii przed wigilią jadło się jeszcze obiad. A daniem głównym był pieczony indyk. U matki prosiaka. Nigdzie tam nie było jednak opłatka – wyjaśnia.
Dzieci i tak najbardziej czekają na prezenty. 5 stycznia nie mogą zasnąć w oczekiwaniu na upominek. – W każdym mieście, każdej wiosce odbywają się tego dnia uroczystości. W centrum organizuje się scenę i przyjeżdżają trzej królowie – mówi przedsiębiorca. W przygotowania angażują się wszyscy. Trwają one około dwa tygodnie. Całą uroczystość poprzedza przemarsz przez miasto w kolorowym korowodzie. Za trzema królami jadą traktory, idą pasterze z bydłem oraz wszyscy mieszkańcy. – Są miejsca gdzie wcześniej można zostawić podpisany prezent. Wszystkie upominki są przewożone wozem do centrum. Tu królowie je rozdają wywołując każdego z osobna – tłumaczy.
– Wigilijne potrawy w Polsce smakują mi niemal wszystkie. Nie lubię tylko maku i moczki. Karpia bardzo polubiłem. Być może dlatego, że często wędkuję – uśmiecha się Francisco Sanchez Gost.
(woj)