Zbierajmy z głową – radzi Janusz Fidyk, szef Nadleśnictwa Rybnik
Dla przyrody nie ma grzybów dobrych i złych. Wszystkie są dobre, bo wszystkie są organizmami symbiotycznymi, które współżyją z drzewami. Grzyby ogromnie pomagają drzewom, rozwijając ich możliwości zdobywania pokarmu. Czy to jest muchomor, czy borowik, to taki dąb jest jednakowo zadowolony z takiego towarzysza – mówi nadleśniczy w rozmowie z „Nowinami Wodzisławskimi”.
O grzybach w naszych lasach rozmawiamy z szefem Nadleśnictwa Rybnik Januszem Fidykiem
Szymon Kamczyk: Grzyby to owoce lasu, a ich zbieranie niezaprzeczalnie sprawia dużo frajdy. Czy są jednak miejsca, gdzie grzybów zbierać nie wolno, a za zbieranie grożą restrykcje?
Janusz Fidyk: Owszem, są takie miejsca. Nie można zbierać grzybów na uprawach leśnych, czyli w miejscach młodych nasadzeń drzew. Chodzi głównie o to, że gdy jest to małe, ludzie chodzą i rozdeptują sadzonki. Formalnie obowiązuje zakaz wstępu na uprawy. Podobnie do niedawna był zakaz wstępu na pożarzysko rudzkie. Były to bowiem uprawy zagrożone zniszczeniem. Poza tym las jest oczywiście dla ludzi, więc można korzystać z jego owoców. Gdyby jednak ktoś zbierał grzyby w sposób zarobkowy, powinien spisać formalną umowę z nadleśnictwem. Leśnicy jednak zwykle przyjmują, że grzyby znajdujące się w koszyku u spotkanego grzybiarza, idą do garnka, a nie na stragan.
– Czego grzybiarze bardziej i mniej zapaleni robić nie powinni?
– Trzeba zbierać z pewną kulturą. Zbierajmy tylko to co nam się przydaje, z głową. Często po przejściu grzybiarzy wszystkie grzyby są wyłamane i zniszczone. To boli. Trzeba pamiętać, że dla przyrody nie ma grzybów dobrych i złych. Wszystkie są dobre, bo wszystkie są organizmami symbiotycznymi, które współżyją z drzewami. Grzyby ogromnie pomagają drzewom, rozwijając ich możliwości zdobywania pokarmu. Czy to jest muchomor, czy borowik, to taki dąb jest jednakowo zadowolony z takiego towarzysza. Rozumiem, że ktoś może mieć wątpliwości, czy dany grzyb jest jadalny, więc chce zajrzeć pod spód. Można jednak rozpoznać grzyby nie tylko po blaszkach, oszczędzając przy tym te niejadalne. Nauczmy się rozpoznawać grzyby. Zwierzęta leśne pożywiają się czasem także tymi, które są dla nas trujące. Nie stanowi to może dla nich jakiegoś podstawowego pokarmu, jednak jest dla nich, jak dla nas, smacznym uzupełnieniem. Grzyb bowiem nie ma prawie żadnych walorów odżywczych. Jest jednak smaczny i nam to wystarcza.
– Czy są już oznaki tegorocznego wysypu grzybów i zwiększonej czujności grzybiarzy?
– Pierwsza oznaka dla nas to zwiększona liczba samochodów stojących przy drogach. Ja szczerze powiem (bo szewc bez butów chodzi), na grzyby czasem, choć rzadko się wybiorę. W tym roku odczuwam taką niecierpliwość wśród ludzi, czy już te grzyby są. Według mojego rozeznania i rozmów z leśniczymi nie ma jeszcze zbyt dużej ilości grzybów. Są borowiki i kozaki. Ludzie jednak byli bardzo spragnieni tych naszych prawdziwków, więc ta fala uderzeniowa była silna. Wiele jest jednak grzybów robaczywych. Ktoś niedawno powiedział, że musi być dużo robaków, bo dla wszystkich owadów te pierwsze grzyby to taka nowalijka jak dla nas. Rzucają się więc na nie, aby się mnożyć i wzrastać. Nie ma na szczęście jakichś sygnałów o zatruciach, choć tutaj bardziej należałoby pytać służbę zdrowia. Statystycznie jednak zawsze jakaś jednostka się znajdzie, choć zupełnie nie rozumiem, jak można pomylić takiego muchomora sromotnikowego z jakimkolwiek grzybem jadalnym. To jest absurdalne. Uważam, że zbierania grzybów nie da się nauczyć z książki. Najlepiej pobierać nauki u doświadczonych grzybiarzy, którzy powiedzą co ruszyć, a co nie. Ja, jako leśnik, choć z różnych źródeł kształciłem się w rozpoznawaniu grzybów, bazuję na tych, które znam od dzieciństwa, które kiedyś ktoś mi pokazał. Bo po co ryzykować...
– Jakie są w naszych lasach najrzadsze gatunki grzybów?
– Z wielkim żalem można wspominać kurki, które jak wspominają starsi ludzie kiedyś u nas były. Teraz to ze świecą szukać. Może mógłbym powiedzieć o dwóch stanowiskach, gdzie ponoć były zbierane. Według mnie jest to grzyb wytępiony przez człowieka, zbierany dość beztrosko, przy niszczeniu grzybni. Jest to grzyb, którego należałoby żałować, bo powinien tu być. Powinien też się znaleźć rydz, aczkolwiek nasze siedliska nie są takie, że byłyby dla niego odpowiednie. Maślaków nie polecam, bo najczęściej właśnie zbiera się je na uprawach, czyli na terenach, na które nie należy wchodzić. Ciekawostką jest, że w przydomowych ogródkach pojawiają się coraz częściej smardze. To grzyb bardzo rzadki, chroniony. Wynika z tego, że grzybnia może przenosić się z korą, którą posypujemy nasze skalniaki. Znam kilka przypadków, kiedy wśród takiej kory, ku ogólnemu zaskoczeniu urósł smardz. Niewielu może nawet wie, że to smardz, więc go lekceważy.
– Wielu ludzi twierdzi, że lepiej grzyba odciąć, inni mówią, że wykręcić. Jak być powinno?
– Myślę, że jest to dyskusja podobna do dylematu o wyższości świąt Wielkanocy nad świętami Bożego Narodzenia. Ta dyskusja trwa odkąd pamiętam. Mając na uwagę dobro grzybni, trzeba bardzo delikatnie tego grzyba potraktować. Nie wolno rozkopywać. Znajdą się zwolennicy zarówno wykręcania, jak i ścinania, więc na tym bym się nie skupiał. Ważne, aby nie rozkopywać grzybni. Kiedy widzimy malutkiego grzybka, nie wydłubujmy go paluchem z ziemi. Grzyby, które zbieramy to owocniki grzybni, które produkują zarodniki służące do rozmnażania. Grzybnia dodatkowo się rozrasta.
– W jakim drzewostanie najłatwiej znaleźć jadalne grzyby?
– Odwracając pytanie, najtrudniej pod olchami. Pod brzozami znajdziemy koźlarze. W dębinach borowiki, choć ostatnio przechodzą okres prosperity i okazuje się, że żyją one również pod sosnami, brzozami. Są dość tolerancyjne. Osiki to domena koźlarzy czerwonych, choć w naszych lasach jest ich mało. Ciekawostką jest np. żółty maślak modrzewiowiec. Żyje on tylko pod modrzewiami. Z kolei modrzew, to w zasadzie gatunek tolerujący tylko modrzewiowca. Tak się ze sobą zbliżyły te dwa gatunki. Pod sosnami na jesieni mogą się znaleźć podgrzybki.