Na wakacje tylko przyczepą kempingową
GODÓW – Mariusz Adamczyk, wójt Godowa o swoich wakacjach
Wójt Godowa nie lubi zbytnich wygód na wakacjach. Wystarczy mu zmieniający się krajobraz. Dlatego wakacje spędza wraz z rodziną w przyczepie kempingowej. Co roku jeździ zazwyczaj do Chorwacji. Tym razem po drodze zaliczył Czechy, Słowację, Węgry i kilka miejsc w samej Chorwacji, by w końcu wylądować 50 km od Dubrownika. W sumie w przyczepie spędził dwa tygodnie. – Najpierw trzy dni byliśmy na Węgrzech, później po kilka dni w różnych rejonach Chorwacji. Właśnie tę możliwość zmiany miejsca najbardziej cenię w wakacjach spędzanych w przyczepie kempingowej. Jeśli któreś z miejsc nam się znudzi, to bez większych problemów można się spakować i pojechać gdzieś indziej – wyjaśnia Mariusz Adamczyk, dodając, że jest przyzwyczajony do tego sposobu spędzania urlopu. Przyczepą na wakacje jeździ co prawda raptem od czterech lat, ale wcześniej jeszcze od czasów harcerskich jeździł głównie pod namioty.
Przyczepa pełna zalet
W takim sposobie urlopowania widzi sporo zalet. – Wakacje w przyczepie czy namiocie uczą samodzielności, chociażby samodzielnego gotowania, sprzątania czy prania. To ważne dla naszych dzieci. Wygody człowiek ma w domu, więc na wakacjach może z nich zrezygnować. Kolejną zaletą takiej formy urlopu jest to, że sprzyja ona wspólnemu spędzaniu czasu z rodziną. Nie ma osobnych pokoi, jak w hotelu, nie ma telewizora. Poza tym w przyczepie za dużo się nie siedzi ,tylko wychodzi do otoczenia, poznaje się nowych ludzi, rozwija kontakty – wylicza zalety wójt Godowa. Do przyczepy zabiera też rowery, na których wraz z rodziną zwiedza najbliższe okolice miejsca, do którego przyjechał.
Przyczepą tylko w pewną pogodę
Podróżowanie przyczepą kempingową niesie z sobą pewne niedogodności. – Maksymalna prędkość z jaką można jechać to 80-90 kilometrów na godzinę. Na autostradzie to niewiele. Ale i tak najgorsze jest przygotowanie do podróży. Do przyczepy trzeba zabrać nieraz pół domu – uśmiecha się wójt. Oczywiście nie brakuje zaskakujących sytuacji. – W tym roku trafiliśmy na pole kempingowe, gdzie znajdowały się niespotykane dotąd przeze mnie wtyczki na trzy bolce. Cały dzień szukaliśmy z synem po okolicy odpowiedniego przedłużacza. W końcu znaleźliśmy i w naszej przyczepie nastała jasność – opowiada wójt.
(art)