Ganita kontra prezydent Kieca
Na sesji rady miejskiej 28 września Mariusz Ganita (klub radnych PJN) oskarżył prezydenta Mieczysława Kiecę (członek PO) o łamanie prawa.
Poszło o agitację wyborczą jaka miała miejsce na terenie krytego basenu miejskiego na Wilchwach. – Odwiedziłem to miejsce i ku mojemu zdziwieniu natknąłem się na ulotki wyborcze posła Ryszarda Zawadzkiego z PO. To złamanie prawa, ponieważ w jednostkach miejskich agitacja wyborcza jest zabroniona. Kiedy zapytałem pracowników, czy mogę przynieść materiały wyborcze innego kandydata usłyszałem, że prawo ma tylko PO. To skandal – stwierdził Mariusz Ganita. Dodał, że nakaz rozpowszechniania ulotek wydał Bogdan Bojko, dyrektor MOSiR, a odgórny nakaz wydał prezydent Kieca. – Pytam się czy ten basen nadal jest miejski, czy jest pana prywatną własnością? Pan z urzędu miasta robi prywatny folwark i tak naprawdę nie licząc się z nikim i niczym po trupach próbuje pan pomagać swoim partyjnym kolegom – nie krył zdenerwowania Ganita.
Procesu nie będzie
Mieczysław Kieca twierdzi, że z ulotkami nie ma nic wspólnego. – To są oszczerstwa. O sprawie ulotek dowiedziałem się przed 30 minutami. Poleciłem natychmiast, by miejska komisja sprawę sprawdziła. Poprosiłem o wstępne zajęcie stanowiska, czy doszło do złamania prawa wyborczego. Nigdy nikomu takich poleceń nie wydawałem – stwierdził Mieczysław Kieca, który zamierzał sprawę skierować do sądu, by ten rozpatrzył ją w trybie wyborczym. Szybko z tego zrezygnował. Okazało się, że nie ma on takiego prawa. Nie jest członkiem żadnego sztabu wyborczego. Poza tym Mariusz Ganita szybko zmienił ton i przepraszał za swoje zachowanie.
Ustawa nie zabrania
Wszyscy radni zgodnym chórem negowali akcję ulotkową na basenie uznając ją za niezgodną z prawem. – Nasi prawnicy stwierdzili, że ustawa nie zabrania takiego działania. Oczywiście sytuacja jest niezręczna i lepiej byłoby gdyby do podobnych zdarzeń na terenie miejskich jednostek nie dochodziło – mówi Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wodzisławiu.
(raj)