Konflikt o windę czyli jak dopiec wrogowi
PSZÓW Spór przykutego do wózka kierownika lodowiska z grupą radnych o brak windy i działań na rzecz niepełnosprawnych
Radna Mirosława Górecka, szefowa komisji zdrowia, na wrześniowej sesji poruszyła sprawę notorycznych i bezzasadnych jej zdaniem ataków na nią w lokalnym miesięczniku „Pszowik”, wydawanym przez Leszka Piątkowskiego, niepełnosprawnego kierownika lodowiska, byłego radnego. Na dowód przytacza teksty w wydaniach wakacyjnym i wrześniowym. Leszek Piątkowski pisze m.in., że radna Górecka lubuje się w atakach na niego nie dając mu możliwości obrony, bo nie może dostać się na obrady. Pisze też, że jeśli jej zaangażowanie w pomoc niepełnosprawnym dzieciom jest szczere, to może jako wieloletnia radna doprowadzi do wybudowania w urzędzie windy dla wszystkich niepełnosprawnych.
Mirosława Górecka pytała burmistrza, czy jest możliwość wybudowania windy i gdzie jest podnośnik kupiony w poprzednich kadencjach. – Bo uważam, że nie ma problemu, aby osoba niepełnosprawna mogła się dostać do nas na obrady – mówiła radna. Burmistrz sprecyzował, że to schodołaz, ale nie wie, gdzie aktualnie jest. Był wypożyczany szkole, zakładowi gospodarki komunalnej. – Jeśli będzie potrzeba, na pewno go zabezpieczymy – mówił Marek Hawel.
Wyjaśnił, że ze względów architektonicznych raczej nie ma szans na windę. Brakuje na nią miejsca. – Zresztą jedna winda załatwi sprawę jednego budynku. A budynki mamy trzy – dodał Marek Hawel.
Każdy może pisać
Temat podchwycił Paweł Kowol, przewodniczący rady miasta. Pytał burmistrza, czy w ostatnich miesiącach były sygnały, że któryś z niepełnosprawnych mieszkańców nie mógł się dostać do urzędu. – Ja nie słyszałem o takich przypadkach – powiedział burmistrz. – Wobec tego dziwię się, że osoba, która przez kilka kadencji była radnym i znała sytuację teraz pisze bezpodstawne artykuły, że radni są zobowiązani do budowania windy dla potrzeb niepełnosprawnych. Jestem dwiema rękami za tym, aby pomagać niepełnosprawnym, ale nie w ten sposób, że nie zwraca się do burmistrza, a do radnych, których się nie lubi – mówił przewodniczący.
– To jest moje pismo i mogę w nim przedstawiać swoje racje. Jeśli pani Górecka chce przedstawiać swoje racje, to niech napisze pismo do redakcji. Opublikuję – mówi Leszek Piątkowski. – Kiedy byłem w radzie prosiłem radnych wielokrotnie, ale nigdy oficjalnie, bo mi nie wypadało. Mówiłem im jak się męczę, kiedy mnie transportowano schodołazem. Gdyby ktoś widział, jaki mam problem, to chyba powinien sam zareagować, a zwłaszcza przewodnicząca komisji zdrowia, oświaty i spraw społecznych, która na co dzień zajmuje się niepełnosprawnymi. Teraz, kiedy nie jestem radnym, mogę się publicznie upominać o to, co jest rzeczą normalną w krajach cywilizowanych – dodaje kierownik lodowiska.
– Pan Piątkowski dobrze wie, że kierowanie tej sprawy do rady i przewodniczącego jest niewłaściwe. Adresat jest inny. A po drugie w dobie bezrobocia pieniądze na windę wolałbym przeznaczyć na dwa etaty dla panów, którzy by wnosili pana Piątkowskiego – uważa radny Dawid Handschuch.
Po szychcie
Leszek Piątkowski, jako pracownik Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, którego lodowisko jest częścią, podlega de facto burmistrzowi. Marek Hawel nie zamierza jednak ingerować w konflikt kierownika z radnymi. – To co robi pan Piątkowski po szychcie, to jego sprawa. My jako urząd miasta nie dotujemy tego pisma, nie kupujemy reklam, ogłoszeń. Co nie znaczy, że podoba mi się wszystko, co znajduje się w tej gazecie. Zadzwoniłem np. do pana Piątkowskiego z uwagą, że niesłusznie jego dziennikarz napisał, iż na sesji o bezpieczeństwie jedzono tylko kanapki. Z tekstu wynikało, że było to spotkanie towarzyskie, co jest moim zdaniem krzywdzącą opinią – mówi Marek Hawel.
To, że burmistrz odcina się od pozazakładowej działalności Leszka Piątkowskiego, nie powinno jednak oznaczać bagatelizowania tematu dostosowania budynku urzędu miasta do potrzeb osób niepełnosprawnych. Za to burmistrz jest odpowiedzialny. – Zgadzam się. Zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy. Jeżeli np. w komisjach ma brać udział osoba niepełnosprawna, to możemy obrady prowadzić w urzędzie stanu cywilnego. Tam są szyny, można nimi podjechać. A gdyby koniecznie trzeba było dostać się na górę, to jest schodołaz. Zgadzam się, że jego używanie jest kłopotliwe. Wymaga to pomocy osoby trzeciej. Ale jeśli ktoś się uprze, to w każde miejsce możemy go przetransportować – mówi Marek Hawel.
Trzeba chcieć
Czy Leszek Piątkowski zdaje sobie sprawę z ograniczeń architektonicznych w urzędzie miasta utrudniających wybudowanie windy? – Windy może tak, trudno mi powiedzieć, nie jestem architektem. Ale na pewno można zrobić platformę przy schodach. I radni wiedzą o tym. Zresztą co tam winda, platforma, jak do urzędu nie da się wjechać. Co z tego, że jest podjazd, jak jest tak wąski, że można spaść podczas skręcania wózkiem. Przebudowa podjazdu nie wymaga aż takich nakładów. Powiem tyle – trzeba chcieć – kończy kierownik lodowiska.
Marek Hawel twierdzi, że jest pomysł stworzenia punktu obsługi klienta dostosowanego do potrzeb niepełnosprawnych w budynku nr 3. – Jest to jednak rzecz kosztowna. Przy naszych kłopotach finansowych nie chcę teraz prosić rady o pół miliona zł na remont urzędu – mówi burmistrz.
Tomasz Raudner