Byli szefowie Spółdzielni Orłowiec niewinni – wyrok jest prawomocny
Nikt nie wniósł odwołania od wyroku Sądu Rejonowego w Wodzisławiu uniewinniającego Czesława Mazurka i Iwonę Zganiacz, byłych szefów Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec.
RYDUŁTOWY. Orzeczenie sądu oczyszczające z oskarżenia o podstępne wprowadzenie notariusza w błąd i narażenie spółdzielni na straty materialne uprawomocniło się 15 października.
Zapowiadał się dalszy bój
Zwykle zapowiedzią apelacji jest wystąpienie o uzasadnienie wyroku. Tutaj uzasadnienie chcieli wszyscy – prokurator jako oskarżyciel, Mariusz Ganita, obecny szef spółdzielni jako oskarżyciel posiłkowy i obrońca Czesława Mazurka kontrolnie, żeby wiedzieć czego się spodziewać podczas ewentualnej apelacji. Prokuratura, która jeszcze przed ogłoszeniem wyroku sama wniosła o uniewinnienie, nie zdecydowała się złożyć odwołania. – To prawda, że nie wykluczaliśmy złożenia apelacji, jednakże po zaznajomieniu się z uzasadnieniem oceniliśmy, że wyrok powinien pozostać – mówi prokurator Rafał Figura, zastępca prokuratora rejonowego w Wodzisławiu.
Winny notariusz?
Podobnie postąpił Mariusz Ganita. – Uznaliśmy tak po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku. Sąd stanął na stanowisku, że to notariusz jest winny tego, że doprowadził do sporządzenia aktów notarialnych. Sąd dziwi się notariuszowi, że wbrew doktrynie i literaturze dopuścił do czegoś takiego. O szczegółach nie mogę mówić, bo proces był utajniony – mówi prezes SM Orłowiec. Tuż po ogłoszeniu wyroku zapowiadał złożenie do prokuratury doniesienia o prawdopodobnym popełnieniu przestępstwa przez notariusza. Pisaliśmy o tym w „Nowinach Wodzisławskich” 20 września. Do dziś tego nie zrobił. – Mamy czas, myślę, że złożymy takie doniesienie, ale teraz mamy dużo pracy i ważniejsze rzeczy do załatwienia – mówi prezes Ganita.
Za przegarną płaciłaby spółdzielnia
Co na to Stefan Zientek, obrońca Czesława Mazurka? – Spodziewałem się tego ze strony prezesa spółdzielni jako oskarżyciela posiłkowego. Przy braku apelacji oskarżyciela głównego spółdzielnia musiałaby pokryć wszystkie koszty procesowe, gdyby przegrała w drugiej instancji. Prezes Ganita widocznie poszedł po rozum do głowy i nie złożył apelacji mimo wcześniejszych buńczucznych zapowiedzi – komentuje adwokat Stefan Zientek.
(tora)