Przejdzie trasę Marszu Śmierci, szuka towarzyszy
W dwójkę raźniej i jest komu zdjęcie zrobić.
RADLIN. Jan Stolarz, radliński piechur, z okazji wypadających w przyszłym roku 70. urodzin zamierza pokonać pieszo trasę jaką przeszli więźniowie nazistów z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu do Wodzisławia w styczniu 1945 roku. Piechur postanowił oddać hołd ofiarom przemocy nazistowskiej. Pochodzący z okolic Rzeszowa radlinianin mówi, że jego ojciec zginął w łapance. Naziści zgarnęli też tatę małżonki za śpiewanie polskich piosenek. Ale nie kieruje nim tylko pamięć o bliskich. – Byłem w zeszłym roku z wycieczką w obozie w Oświęcimiu. Naprawdę serce staje, kiedy pomyśli się, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi. Trzeba to przypominać, dlatego wyruszam w drogę – mówi Jan Stolarz.
Nogi nie znają zmęczenia
Radlinianin zaplanował trasę na styczeń 2012 roku. Wyniesie w sumie około 64 kilometry. Po drodze zatrzyma się przy 35 pomnikach i mogiłach upamiętniających przejście tysięcy więźniów. Jan Stolarz nie boi się dystansu. Szacuje, że przejście zajmie mu ponad dobę. Nie planuje noclegu. – Moje nogi nie wiedzą, co to zmęczenie – mówi radlinianin. Trasę zna prawie na pamięć. Kilka razy pokonał ją rowerem, ostatni raz pod koniec października. Jak mówi, był to rekonesans przed styczniowym marszem.
To dla mnie rehabilitacja
Jan Stolarz liczy, że ktoś do niego dołączy. Zawsze to raźniej w towarzystwie. Można porozmawiać, jest bezpieczniej. Poza tym chce mieć zdjęcia przy pomnikach na trasie, więc ktoś musi je robić.
Mężczyzna jest zapalonym rowerzystą. Jeździ już pół wieku, od 4 lat należy do sekcji turystyki rowerowej Sokół przy PTTK Radlin. Maszerować zaczął mniej więcej 5 lat temu. Pomaga sobie kijkami do nordic walking. Od półtora roku wędruje z książeczką wycieczek pieszych PTTK. Zbiera do niej pieczątki jako dowód zaliczenia kolejnych punktów trasy. – Chodzę, kiedy kończy się sezon rowerowy. Potrzebuję ruchu, to dla mnie rehabilitacja – mówi radlinianin.
(tora)