„Bombowcy ze Śląska” – zapomniana historia
WODZISŁAW – Za kilka dni mija 30 lat od wprowadzenia stanu wojennego
13 grudnia 1981 roku na mocy uchwały Rady Państwa na terenie całej Polski wprowadzono stan wojenny. Według ówczesnych badań OBOP w czerwcu 1981 roku zaufanie do rządu deklarowało jedynie 24% respondentów, a działania NSZZ „Solidarność” pozytywnie oceniało aż 62% Polaków. Jak wyglądały te wydarzenia z naszej lokalnej wodzisławskiej perspektywy?
10 tysięcy partyjnych
Silnymi ośrodkami oporu, w których działał NSZZ „Solidarność” były przede wszystkim pobliskie kopalnie węgla kamiennego („1 Maja”, „Marcel”, „Anna”, „Rydułtowy”) i inne większe zakłady pracy (np. Koksownia Radlin, Koncentraty, WPRiŻ, WPBP, WPHW).
Kryzys gospodarczy końca lat 70. XX wieku dawał o sobie coraz bardziej znać. W sierpniu 1980 roku w całym regionie wybuchły strajki. Podwyżka cen z 1 lipca 1980 roku, przelała czarę goryczy, doprowadzając do gwałtownych protestów. W sierpniu 1980 roku Kopalnia „1 Maja” stanęła. Strajkowało również wiele innych zakładów na terenie miasta m.in. wodzisławski PKS. W tym czasie Wodzisław wraz z dzielnicami liczył 108 tys. mieszkańców, z tego około 27 tys. zatrudnionych było w przemyśle, zaś nieco ponad 10 tys. wodzisławian należało do wodzisławskiej organizacji partyjnej PZPR. Pierwszym sekretarzem Komitetu Miejskiego PZPR był w tym czasie Czesław Lech, zaś prezydentem Wodzisławia na początku lat 80. został Stanisław Robenek.
Solidarność rosła w siłę
Po odsunięciu od rządów Edwarda Gierka sytuacja gospodarcza kraju jeszcze bardziej się pogorszyła. Żywność była racjonalizowana, pieniądze okazały się praktycznie bezwartościowe.
1 września 1981 roku kartki wprowadzono nawet na papier toaletowy. Co gorsza braki w handlu uderzały w przemysł i produkcję. Jedna z gazet 19 września 1981 roku donosiła: „Braki cukru dają się odczuć w każdej dziedzinie. I tak np. w wytwórniach wód gazowanych wodzisławskiego WSSu leżą surowce na 2,5 miliona butelek różnego rodzaju lemoniad i innych poszukiwanych napojów chłodzących. Żeby wyprodukować tę ilość napojów potrzeba około 70 ton cukru. Przy przydziałach wynoszących kilka ton miesięcznie, jest to marzenie ściętej głowy. Może trwająca właśnie kampania cukrownicza zmieni tą sytuację na lepszą?”.
Codziennością były olbrzymie kolejki przed pustymi sklepami. Ludność coraz częściej dawała oznaki zniecierpliwienia. Już 27 marca 1981 roku zorganizowano czterogodzinny strajk powszechny. NSZZ „Solidarność” rosła w siłę. Pod koniec sierpnia 1981 roku liczyła już 9,5 mln członków.
W drugiej połowie roku kryzys był tak wielki, że problemy występowały w praktycznie każdej dziedzinie życia. Przykładowo autobusy komunikacji miejskiej i dalekobieżnej w Wodzisławiu nie miały części zamiennych, więc znaczna ich część pozostawała w bazach. W energetyce brak było m.in. żarówek i bezpieczników a zakład rejonu energetycznego w Wodzisławiu otrzymywał zaledwie 10% pożądanych dostaw części zamiennych. Wobec tego w lipcu 1981 roku opracowano odpowiedni harmonogram wyłączeń prądu na terenie Wodzisławia.
I się zaczęło…
W październiku 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski obejmując funkcję I sekretarza zjednoczył w swoich rękach kierownictwo partii, rządu i wojska. Wtedy to zapadła decyzja o podjęciu akcji, czekano tylko na właściwy moment. W Wodzisławiu rozlokowano co najmniej dwa ważniejsze posterunki. Jeden na skrzyżowaniu ulicy Armii Czerwonej (dziś Witosa) i Jastrzębskiej, gdzie stali żołnierze z transporterem opancerzonym (słynnym „SKOTem”) oraz drugi na ulicy Armii Czerwonej i Pszowskiej (mieszany posterunek milicyjno-wojskowy). Żołnierze i milicjanci stali przy słynnych koksownikach, kontrolując samochody i przechodniów. W późniejszym czasie na posterunkach postawiono prowizoryczny barak dla żołnierzy. Posterunek wojskowy z transporterem opancerzonym stał również przy wjeździe do Jastrzębia na granicy z Mszaną. Opozycjonistów i czołowych działaczy „Solidarności” internowano jeszcze w nocy z 12 na 13 grudnia. Część działaczy zdołała jednak zbiec i rozpoczęła akcję protestacyjną w zakładach pracy.
Biskup i tak przyjechał
Od 13 grudnia obowiązywała godzina milicyjna (najczęściej od 22.00 do 6.00), w trakcie której obowiązywał całkowity zakaz poruszania się po ulicach. Na podróż poza obręb własnej gminy należało uzyskać specjalne pozwolenia. Surowo zabronione były wszelkiego rodzaju zgromadzenia i manifestacje. Pomimo tego w drugim dniu stanu wojennego, 14 grudnia 1981 roku w Wodzisławiu przy ulicy Radlińskiej na miejscu budowy nowego kościoła (parafia św. Herberta) miało miejsce poświęcenie przez księdza biskupa Herberta Bednorza prowizorycznej kaplicy. „Pomimo zakazu wszelkiego rodzaju zgromadzeń, na uroczystość przybyło bardzo dużo ludzi”.
Strajkowali na dole
Na wieść o stanie wojennym w pierwszym odruchu robotnicy zareagowali buntem. Pomimo „militaryzacji” zakładów, wodzisławskie kopalnie po raz kolejny stanęły.
W Wodzisławiu w kopalniach „1 Maja” i „Anna” inaczej niż w większości innych kopalń na Śląsku górnicy zdecydowali się na protest pod ziemią. 14 grudnia 1981 roku w kopalni „1 Maja” w Wodzisławiu rozpoczęła się akcja protestacyjna, w której brało udział ok. 3 tys. górników. Postulatami załogi było odwołanie stanu wojennego i zwolnienie wszystkich internowanych. 15 grudnia po otrzymaniu informacji o pacyfikacji KWK „Jastrzębie” i „Manifest Lipcowy” (dziś Jas-Mos i „Zofiówka”) wielu górników opuściło kopalnię. Po południu na terenie zakładu wciąż jednak przebywało ok. 2 tys. strajkujących. Na wieści, że w kierunku kopalni „1 Maja” jadą kolumny ZOMO, Komitet Strajkowy podjął decyzję o zakończeniu protestu.
Władza nie dotrzymała obietnicy
15 grudnia 1981 roku pomiędzy 16.00 a 22.00 wokół Wodzisławia faktycznie pojawił się zmotoryzowany oddział ZOMO, MO i wojska w sile: 331 milicjantów, 140 żołnierzy, 12 czołgów, 20 transporterów opancerzonych i 3 armatek wodnych. Grupa ta jeździła przez centra wszystkich miast ROWu, zatrzymując się pod kopalniami i w ten sposób demonstrując siłę władzy. W dzielnicy Wodzisławia – Pszowie górnicy strajkowali aż do 20 grudnia 1981 roku. W ostatnim dniu strajku w KWK „Anna” pod ziemią pozostawało 102 górników. Członkowie Komitetu Strajkowego wyjechali na powierzchnię. Po dwugodzinnych negocjacjach z dyrekcją i komisarzem wojskowym ustalono warunki zakończenia strajku. Wszyscy górnicy mieli być odwiezieni do domów autobusami kopalni. Żaden z strajkujących nie miał ponieść konsekwencji karnych lub służbowych. Około 17.00 zakończono strajk i górnicy wyjechali na powierzchnię. Następnego dnia członkowie Komitetu Strajkowego zostali zatrzymani. Z pracy zwolniono 102 górników.
Jedyna taka akcja
Najbardziej sensacyjne wydarzenie stanu wojennego w Wodzisławiu miało miejsce dopiero wiosną 1982 roku. W proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, biedzie i dominacji radzieckiej w Polsce górnicy z okolic Wodzisławia postanowili dokonać aktu sabotażu. Początkowo w ramach protestu planowali wysadzenie pomnika wdzięczności Armii Radzieckiej w Żorach (czołg T-34 wraz z tablicą pamiątkową), jednakże wobec niepowodzenia tamtej akcji wybór padł na pomnik w Wodzisławiu.
W nocy z 29 na 30 kwietnia 1982 roku pod pomnik z wizerunkiem godła Związku Radzieckiego, który znajdował się u zbiegu ulic Dworcowej i Armii Czerwonej (obecnie ks. płk W. Kubsza i W. Witosa) w Wodzisławiu podłożono bombę. Akcja powiodła się i monument przestał istnieć.
Była to najprawdopodobniej jedyna w Polsce zorganizowana w czasie stanu wojennego akcja uciekająca się do podłożenia ładunku wybuchowego i eksplozji. Wkrótce po tym wydarzeniu sprawców zatrzymano i osądzono. Po wyroku trzech z nich wyjechało na stałe do Australii. W internecie można zobaczyć ciekawy film o tym wydarzeniu wyprodukowany przez Telewizję Polską pt: „Bombowcy ze Śląska”.
Stan wojenny zawieszono 31 grudnia 1982 roku, zaś zniesiono 22 lipca 1983 roku w dniu 39. rocznicy manifestu PKWN.
Piotr Hojka
Autor zwraca się z apelem do mieszkańców Wodzisławia o przysłanie zdjęć wysadzonego w powietrze pomnika i zdjęć ze stanu wojennego w powiecie wodzisławskim na adres: muzeumwodzislaw@onet.eu . Fotografie można także dostarczyć do Muzeum w Wodzisławiu.