Boją się badań, wolą zapłacić mandat
WODZISŁAW – Pierwsza reakcja to zdziwienie i zaprzeczanie. Potem jest przyznanie się do spalania śmieci.
Od dwóch tygodni strażnicy miejscy intensywnie kontrolują kotłownie. Sprawdzają czy w piecu nie spala się śmieci, plastików. Pobierają próbki spalonego materiału do badania i przekazują je na Politechnikę Krakowską. – Materiał trafia do szkolnego naczynia. Jest ono plombowane i opieczętowane, a następnie przewożone do Krakowa. Koszt jednego badania to tysiąc zł – mówi Tadeusz Dragon, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Wodzisławiu. Oczywiście bada się jedynie część próbek. Konkretna osoba nie ma jednak pewności, że jej popiół sprawdzony nie będzie. Poza tym nie może być pewna, że badanie zostanie przeprowadzone po kilku miesiącach. – Próbka nadaje się do badania do pół roku. Jej skład przez ten okres nie traci właściwości – wyjaśnia Dariusz Szymczak, wiceprezydent Wodzisławia. Dodaje, że podczas kontroli właściciel budynku najczęściej się wypiera i zaprzecza jakoby spalał śmieci. Kiedy strażnicy rozpoczynają pobieranie materiału, przyznaje się do winy. Nasze działanie przynosi więc pożądany efekt – podsumowuje Dariusz Szymczak.
(raj)