Można wiele zrobić nie będąc radnym czy prezydentem
WODZISŁAW. Lokalni przedsiębiorcy nie muszą być dla siebie konkurencją. Wspólne działanie może przynieść znacznie większe korzyści. Wystarczy chcieć i zaangażować się w konkretne projekty – mówi Krzysztof Dybiec, nowy prezes Izby Gospodarczej w Wodzisławiu
– Rafał Jabłoński: Izba Gospodarcza skupia dzisiaj 76 firm. Na co przedsiębiorcy – członkowie mogą liczyć? Czy Izba jest w stanie im pomóc w rozwoju?
– Krzysztof Dybiec: Gdyby tak nie było, to jej istnienie nie miałoby sensu. Moim zadaniem na tym etapie jest podjęcie działań zmierzających do tego, by Izba zaczęła istnieć w świadomości przedsiębiorców jako miejsce, gdzie mogą się poznać i wspólnie działać. To może przełożyć się na konkretne korzyści.
– Mówi pan o wypromowaniu usług i towarów sprzedawanych przez wodzisławskich przedsiębiorców?
– Nie tylko. Oczywiście promocja jest ważna, dlatego stawiamy m.in. na organizację imprez sportowych i rekreacyjnych. Niebawem pojawi się także nowa strona internetowa. Zamierzamy ponadto wyprodukować trzyminutowe spoty reklamowe każdej firmy działającej w ramach Izby Gospodarczej. Chcemy je prezentować nie tylko w sieci, ale także podczas śniadań czy wieczorków biznesowych, które będziemy organizować. Właśnie tego typu spotkania mają być okazją do poznania się i zaprezentowania własnej oferty. Okazuje się bowiem wielokrotnie, że współpracujemy z firmami spoza regionu, które nie zawsze są tanie. Przykładem może być przedsiębiorca produkujący bramy. Nie wiedział, że za progiem istnieje firma handlująca stalą. Jeden kontakt dał konkretne korzyści obu przedsiębiorcom. Przekaz informacji i osobiste kontakty to podstawa.
– A co z pozyskiwaniem funduszy unijnych?
– Już dzisiaj podejmujemy konkretne działania, aby przygotować się do programów, które będę realizowane w unijnej perspektywie budżetowej po roku 2014. Zależy nam głównie na szkoleniu konkretnych fachowców. Dzisiaj wielu przedsiębiorców narzeka na ich brak. Właśnie dzięki unijnym funduszom chcemy to zmienić i tworzyć klasy fachowców w szkołach ponadgimnazjalnych. Dlatego też już w czerwcu organizujemy spotkanie robocze na ten temat. Swój udział zapowiedzieli przedstawiciele starostwa i tamtejszego wydziału edukacji, pracownicy Powiatowego Urzędu Pracy i dyrekcja Powiatowego Centrum Kształcenia Ustawicznego. Z zaproszenia skorzysta prawdopodobnie europoseł Bogdan Marcinkiewicz. Będą także reprezentanci wodzisławskiego Cechu Rzemieślników i Innych Przedsiębiorców.
– Nie ma między wami konkurencji? Izba Gospodarcza i Cech to niemalże bliźniacze podmioty.
– Byłoby to niewskazane i niepotrzebne. Powinniśmy działać wspólnie. Tort do podziału jest duży i nie ma sensu wyrywać sobie nawzajem jego części. Trzeba wspólnie zrobić wszystko, byśmy byli w stanie wziąć jak największą część tego tortu i się nią podzielić. Powstała m.in. inicjatywa pod nazwą Śląskie Partnerstwo Gospodarcze, w którą zaangażowana jest działa zarówno Izba jak i Cech.
– Z jakich środków finansowych utrzymuje się Izba Gospodarcza?
– To głównie składki członkowskie, a więc niewielkie sumy wpłacane przez firmy. Do tego dochodzą pieniądze pozyskane w trakcie organizowanych imprez. Oczywiście nie zawsze one są. Czasem trzeba do tego dopłacić. Poza tym ja jako prezes wykonuję swoją pracę społecznie. Niektórzy myślą, że w Izbie jest kasa, którą można wyciągnąć. Kasy nie ma, ale są możliwości jej pozyskania. Mam tu na myśli m.in. skonsolidowane działania w celu realizacji zamówień publicznych. Już niebawem do Izby trafiać będą konkretne oferty przetargowe z poszczególnych gmin. Na miejscu będziemy je analizować. Zastanowimy się, które z naszych firm mogłyby wykonać konkretne zadania. Jeśli się uda to i Izba na tym skorzysta. Załóżmy, że wykonanie zadania kosztuje 2 tys. zł. Dzięki staraniom Izby przedsiębiorca je wykona na przykład za 1,9 tys. zł. Wówczas 100 zł będzie w Izbie i zostanie przekazane na przykład na organizację kolejnej imprezy w powiecie wodzisławskim. To są pomysły, które wychodzą od samych przedsiębiorców podczas różnego rodzaju spotkań. Wbrew pozorom dobrze zorganizowana debata czy konferencja może przynieść bardzo dobre efekty. Okazuje się podczas rozmów, że właściciele firm mają bardzo podobne, a czasem nawet identyczne pomysły. One są i były wcześniej.
– Dlaczego więc ich nie realizowano?
– Realizowano szereg innych działań. Były inne priorytety związane m.in. z pozyskiwaniem członków. Marian Oślizło był bardzo dobrym prezesem. Zastałem dobrze funkcjonującą instytucję. Dzisiaj muszę zrobić wszystko, by ją rozwijać.
– Zmiana warty na stanowisku prezesa odbywała się płynnie czy była ostra rywalizacja?
– To była spokojna zmiana miejsc. Dwa miesiące wcześniej prezes Oślizło poinformował mnie, że zamierza skupić się na innych działaniach. Stwierdził, że widziałby mnie na tym stanowisku. Swoją decyzję uzależniłem od rozmów z przedsiębiorcami. Chciałem wiedzieć, czy mogę liczyć na kolejnych członków, ich entuzjazm i zaangażowanie. Byłem mile zaskoczony. Jest bardzo wielu ludzi gotowych do działania. To mnie przekonało i zgodziłem się tym pokierować. Jako inicjator akcji Wodzisław Śląski TU KUPUJ uznałem, że należy ją sformalizować bez powoływania do życia zbędnych tworów. Dlatego też włączyliśmy ją w struktury Izby Gospodarczej i zamierzamy rozszerzyć działalność na cały powiat wodzisławski.
– Próbował już pan promować akcję w Marklowicach. Wówczas miejscowi radni ostro się sprzeciwili. Chcą promocji zakupów u siebie a nie w gminach ościennych, w tym przypadku w Wodzisławiu.
– Mówiąc o rozszerzeniu akcji na cały powiat mam właśnie na myśli promocję sklepów w konkretnej gminie. Jeśli w Pszowie czy Rydułtowach są dobre i tanie kosmetyki, niech ludzie kupują tam. Jeśli w Wodzisławiu jest największa oferta odzieży, to niech kupują w Wodzisławiu. Chodzi o to, żeby ludzie kupowali w powiecie wodzisławskim a nie w Jastrzębiu, Rybniku czy Katowicach.
– A co ludzie powinni kupować w Wodzisławiu?
– To co dobre i dostępne w przystępnej cenie. Na pewno Wodzisław to bardzo dużo sklepów obuwniczych, zakładów fryzjerskich i kosmetycznych. Nie brakuje także innych towarów i usług. Nie jest tajemnicą, że także i w Wodzisławiu jest więcej sklepów niż klientów. Branża się rozrosła, dlatego niektóre nie wytrzymują konkurencji. Zachęcając ludzi do kupowania w tym mieście jest szansa na przetrwanie większej liczby przedsiębiorców. Szansę upatruję także w zmianie podejścia do zakupów zarówno ze strony sprzedających jak i klientów. Może warto wprowadzić nowy styl robienia zakupów. Dlaczego nie zaprosić klienta na kawę, porozmawiać, przedstawić nową kolekcję sukienek, garniturów czy nową kolekcję sprzętu sportowego. Może warto przenieść do sklepów zasadę targowania się o cenę, tak by ludziom nie opłacało się kupować w internecie. Sam kupuję tam gdzie taniej i bardzo często się targuję.
– Stowarzyszenie Nasz Wodzisław powstało kilka lat temu, by wspierać przedsiębiorców. Nieco później powstała Izba Gospodarcza, by robić to samo. Początki stowarzyszenia to początek kariery samorządowej prezydenta Mieczysława Kiecy. Rozwój Izby to początek tej samej kariery Krzysztofa Dybca? Mówiąc wprost, myśli pan o prezydenturze?
– Nie zamierzam startować w wyborach prezydenckich, choć tego nie wykluczam. Nie wiemy jaka będzie sytuacja. Na pewno nie zdecyduję się na taki ruch jeśli kandydował będzie obecny prezydent Mieczysław Kieca. Uważam go za bardzo dobrego gospodarza miasta. Współpraca z nim układa się bardzo dobrze. Może się jednak okazać, że prezydent Kieca nie będzie kandydował. Pojawią się kandydaci z tzw. kapelusza, którzy są znani tylko i wyłącznie z tego, że kandydują. Przez cztery lata nic nie zrobili dla miasta i mają odwagę prosić o poparcie. Wówczas wszystko jest możliwe, ale to scenariusz mało prawdopodobny. Moim celem jest pokazanie, że można wiele zrobić nie będąc radnym czy prezydentem. Wystarczy chcieć i się nie zniechęcać.
– Realizując inicjatywę TU KUPUJ miał pan chwile zwątpienia. Wielu rwało się do działania przez pierwsze tygodnie. Potem zostało kilku zapaleńców. Nie powiedział pan sobie: „Mam to gdzieś, idę do innego miasta”? Prowadził pan przecież biznesy w różnych miejscowościach.
– Oczywiście miałem chwile zwątpienia. Nigdy jednak nie chciałem zniknąć z Wodzisławia. Zamierzałem się skupić na swojej firmie. To prawda, że zostało kilku zapaleńców. Pozostali nie czytali nawet maili wysyłanych do nich z konkretnymi informacjami, a potem twierdzili, że nie wiedzieli o danym przedsięwzięciu. Muszę przyznać, że mam duże wsparcie ze strony samorządowców. Współpraca ze starostą i włodarzami poszczególnych miast i gmin zapowiada się bardzo dobrze. Jestem dobrej myśli.
– Dziękuję za rozmowę.