Jak żyją dzisiaj ludzie poszkodowani w powodzi stulecia
LUBOMIA – Dobrze pamiętają dramatyczne wydarzenia sprzed 15 lat
Mija 15 rocznica powodzi tysiąclecia, jak nazywana jest powódź z lipca 1997 roku, która spustoszyła południową i zachodnią Polskę. Wielka woda dała się we znaki nie tylko mieszkańcom Raciborza, Opola czy Wrocławia, z których to miast dramatyczne obrazy dominowały wówczas w mediach. Dramat przeżyli mieszkańcy wielu małych miejscowości. Również w powiecie wodzisławskim.
– Na początku nic nie wskazywało, że będzie taka ogromna powódź. Po prostu padał deszcz. Ale po dwóch dniach zaczął przeciekać wał na Odrze. Do tego rozszczelnił się wał w Kamieniu. Zostaliśmy zalani – wspomina Waldemar Zajonz, który 15 lat temu musiał opuścić swój dom w Bukowie. Dziś mieszka w jednym z mieszkań na osiedlu domków dla powodzian w Lubomi, przy ulicy Jana Nepomucena. Dwa szeregowce wybudowane naprzeciw dawnego osiedla PGR, a w nich 15 mieszkań. 6 większych dla rodzin z dziećmi, 9 mniejszych dla osób starszych. Z tyłu budynków znajdują się zadbane ogródki i garaże. Mieszkańcy osiedla doskonale pamiętają wydarzenia sprzed 15 lat. Większość przyprowadziła się tutaj z zalanych terenów gminy Lubomia – Bukowa, Nieboczów i Ligoty Tworkowskiej.
Uratowali tylko zwierzęta
– Nasz dom zalewało wiele razy. Ale tamta powódź nie miała sobie równych. Mama opowiadała, że w czasie powodzi w 1939 roku woda sięgała popielnika naszego pieca kaflowego. W 1984 roku woda podeszła pod palenisko. W 1997 mieliśmy zalany cały parter domu, do wysokości prawie dwóch metrów – wspomina Maria Małecka, która razem z mężem Janem do Lubomi przyprowadziła się z Ligoty Tworkowskiej. W czasie powodzi domu nie opuściła. Razem z mężem mieszkała na strychu. Strażacy dowozili wodę i jedzenie. Najgorsze czekało ich kiedy zeszła woda. Zabrała dobytek całego życia. – Kto tego nie przeżył, nie jest w stanie wyobrazić sobie co myśmy wtedy przeżyli i czuli – mówią państwo Małeccy.
Żyją w zażyłości
Ówcześni powodzianie wspominają, że w czasie tych dramatycznych wydarzeń nie zostali pozostawieni sobie samym. Najbardziej pomagali zwykli ludzie, którzy ofiarowali meble, ubrania, sprzęty codziennego użytku. Wspierały ich kościelne organizacje. Pomoc była bardzo przydatna, bo po powodzi przesiedlonym rodzinom nie zostało wiele. – Do dziś niektóre meble, na przykład cała meblościanka pochodzą od darczyńców – mówi pani Maria. W nowych domkach do dziś mieszka większość tych, których zesłała tutaj powódź tysiąclecia. Tylko w kilku mieszkaniach zmienili się lokatorzy. Wspólne doświadczenie trudnych chwil połączyło mieszkańców osiedla. – Każdy każdemu pomaga. Ludzie są dla siebie życzliwi, praktycznie każdy z każdym się zna. Można powiedzieć, że żyjemy tu w wielkiej zażyłości – przyznaje Waldemar Zajonz.
Artur Marcisz