Burmistrz Pszowa i wokalista grupy T.Love nie staną przed sądem
PSZÓW – Komitet do walki z sektami próbował postawić przed sądem burmistrza i Muńka Staszczyka za feralny koncert z czerwca 2010 roku
Prokurator z Wodzisławia postąpił słusznie odmawiając wszczynania śledztwa związanego z występem pijanego Muńka Staszczyka na Dniach Pszowa w 2010 roku. Tak postanowił Sąd Rejonowy w Wodzisławiu na posiedzeniu 5 lipca i odrzucił zażalenie na decyzję prokuratury wniesione przez Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami, kierowany przez Ryszarda Nowaka.
Nie byłem kierowcą, spałem
Doniesienie zostało złożone jeszcze w grudniu w zeszłym roku do prokuratury generalnej. Stamtąd zostało przekierowane do Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu. Zawierało dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył wokalisty T.Love. Komitet utrzymywał, że Staszczyk przyjechał pijany na koncert i ponownie wsiadł za kierownicę po występie. Drugi zarzut dotyczył reakcji Marka Hawla, burmistrza na to zdarzenie. Zdaniem Ryszarda Nowaka, obecny na stadionie burmistrz miał od razu przerwać koncert, a ponieważ tego nie zrobił, nie dopełnił obowiązków służbowych i naruszył interes publiczny. Prokurator nie dopatrzył się naruszenia prawa i odmówił wszczęcia postępowania. Po pierwsze nie sposób teraz udowodnić, że Muniek Staszczyk w ogóle kierował autem w drodze na koncert, nie mówiąc o tym, że robił to w stanie nietrzeźwym. Po drugie, po przerwanym występie wokalista słaniał się na nogach. Kilka dni po zdarzeniu mówił naszej redakcji, że w aucie zasnął w drodze powrotnej.
Dodatkowy koncert
Prokurator nie dopatrzył się również uchybień w postępowaniu burmistrza Marka Hawla. – Naszym zdaniem zareagowaliśmy tak szybko, jak należało. Przerwaliśmy występ po około 20 minutach. Przecież w 1. minucie pobytu na scenie nie było widać, żeby wokalista był pijany. Muniek Staszczyk zachował się potem w porządku. Przeprosił nas w ogólnopolskiej telewizji, zwrócił całe honorarium zespołu za występ w Pszowie. Zagrał potem dodatkowy koncert po kosztach. Uważałem, że taka forma załatwienia sprawy jest lepsza, niż ciąganie się po sądach. Prokurator przyjął nasze wyjaśnienia – mówi Marek Hawel.
Nie wiadomo, co kierowało komitetem, że praktycznie półtora roku po zdarzeniu chciał rozgrzebywać załatwioną sprawę. Kontakt z komitetem jest praktycznie niemożliwy. Nie ma swojej strony internetowej, adresu e–mail, telefonu nikt nie odbiera.
(tora)