Gosposie ukisiły kapustę
MARKLOWICE Najpierw do małej wanny włożyły poszatkowaną kapustę. Potem jedna z kobiet solidnie wyszorowała nogi, natarła je solą i zdezynfekowała wódką, by za chwilę wejść do wanny i zacząć deptanie kapusty.
16 października, w sali parafialnej przy kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika, gdzie spotykają się członkinie Koła Gospodyń Wiejskich, zorganizowany został „Marklowicki obrzęd kiszenia kapusty”.
Ugniatanie kapusty trwało dobre pół godziny. Potem panie z KGW przełożyły ją do 30-litrowej, glinianej beczki, posoliły i kiszonka gotowa. – Kiedyś obrzęd kiszenia kapusty zaprezentowałyśmy uczniom szkoły podstawowej. Ponieważ zainteresowanie było dość duże, postanowiłyśmy to powtórzyć – mówi Halina Piszczan, przewodnicząca KGW w Marklowicach. – Dla podkreślenia tradycji tego obrzędu ubrałyśmy się w stare, wiejskie stroje.
Pani Halina przypomina, że dawnymi czasy, zanim przywędrowały do nas ziemniaki, w każdym śląskim domu kapustę jadło się trzy razy dziennie. Żeby się nie zepsuła trzeba ją było ukisić na zimę i stąd wzięła się ta potrawa. Swoją drogą, ciekawe to musiało być menu: kapusta na śniadanie, obiad i kolację…
W trakcie marklowickiego spotkania był czas na wspólny śpiew przy akompaniamencie akordeonu i coś na przegryzkę. I nie była to kiszona kapusta. – Napiekłyśmy kołoczków, ugotowałyśmy banie (gwarowe – dynie) na kompot i tak 3 godziny spędziłyśmy na wesoło – wspomina Halina Piszczan.
(abs)