Na wstępie
Tomasz Raudner, Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Śnieg nas zaskoczył. W październiku tak obfitych opadów nie pamiętam. Ot, kolejna pogodowa ciekawostka, której doświadczamy za naszego życia. Mamy już pełnokrwiste huragany zrywające dachy, dotąd obserwowane tylko w relacjach z USA. Teraz doszedł październikowy śnieg. Boję się myśleć, co aura zgotuje nam w lutym. Wolę nie pisać co, bo jeszcze wykraczę, a po co. Na razie jesteśmy w październiku. Wolałbym się mylić, naprawdę, niemniej odnoszę wrażenie, że niektórym śnieg spadł jak manna z nieba. Nie szukając daleko – drogowcom na A1 do granicy. Doszły mnie słuchy, że mają problemy z dostawcami stali do feralnego mostu w Mszanie, przez co tempo prac kuleje. Ale jeśli nie wyrobią się w czasie, nikt o stali pamiętać nie będzie. Przecież w październiku padał śnieg! Kto mógł przewidzieć? Szli jak w zegarku, a tu wysypało się. Zimne pierze z nieba. Generalna dyrekcja póki co próbuje porażkę przekuć w sukces i zapowiada uruchomienie substytutu autostrady do Gorzyczek. Dlaczego substytutu? Bo z autostrady trzeba będzie w Mszanie zjechać i potem wjechać. Którędy dokładnie i kiedy to się stanie – nie wiadomo. Dwa tygodnie rzeczniczka Generalnej z Katowic na tak proste pytania odpowiedzieć nie była w stanie. I dlatego substytut, bo na autostradę nie załapią się tirowcy. Z Gliwic pojadą sobie elegancko A1 w stronę Czech, a potem fru na nasze drogi. Co się będą przejmować, niech je rozjadą do końca.
Może przydługo o drogach, ale choć pękam z dumy, że na Śląsku mamy autostrad najwięcej w kraju na kilometr kwadratowy, to serial o A1 do Gorzyczek zwyczajnie mnie mierzi. Ileż można.
Życząc szerokiej drogi polecam, na postoju, lekturę artykułu o zanieczyszczonym powietrzu. Przecież z tego powodu stąd się nie wyprowadzimy. To przynajmniej nie zatruwajmy sobie życia. Dajmy sobie powiedzieć, że paląc śmieci postępujemy tak, jakbyśmy dosypywali arszeniku do kotleta.