Zaświadczenie bronią na oszustwa
Uprawnieni do otrzymywania stypendium szkolnego narzekają na urzędnicze wymogi.
Do naszej redakcji trafił list mieszkanki gminy. Opisuje w nim swoje perypetie związane z realizacją stypendium szkolnego, które należy się uczniom z rodzin o niskim dochodzie (obecnie 456 zł na członka rodziny). – Ile wstydu, upokorzeń i schodów muszą przejść rodzice, aby zdobyć, jak w moim przypadku 236 zł – pisze nasza czytelniczka (nazwisko do wiadomości redakcji).
Po zaświadczenie do dyrektora i wychowawcy
Stypendium wypłacane jest po okazaniu rachunków na zakup podręczników szkolnych, obuwia lub stroju sportowego, przyborów szkolnych i instrumentów muzycznych lub innych pomocy naukowych. Kobieta, której dziecko chodzi do szkoły średniej chciała przeznaczyć je na zakup podręczników. Ale, że podręczniki są bardzo drogie, odkupiła książki od starszych kolegów swojego dziecka. Na takie zakupy rachunków się nie posiada. – Przedstawiłam więc rachunki za zakup obuwia i stroju sportowego. I pojawił się problem, bo pani w gminnym zakładzie obsługi finansowej stwierdziła, że przyjmie ten rachunek pod warunkiem, że przyniosę ze szkoły zaświadczenie, że moje dziecko posiada i przynosi na lekcje wymagane podręczniki, podpisane przez dyrektora i wychowawcę ucznia – czytamy w liście.
Zamiast dresu kupują dżinsy
Kobieta dodatkowymi żądaniami urzędniczki była zaskoczona. – Po co zaświadczenie, skoro w regulaminie napisano wyraźnie, że można za te pieniądze kupić strój sportowy na wf – dziwi się. Ostatecznie zaświadczenie dostarczyła i stypendium uzyskała, ale uważa, że stawiane przez urzędników dodatkowe wymogi to przejaw pogardliwego traktowania takich ludzi, których od razu podejrzewa się o próbę wyłudzenia pieniędzy. – Żeby uzyskać to stypendium musiałam poświęcić sporo czasu, nerwów i trochę pieniążków, bo przejazdy sporo kosztują – pisze czytelniczka.
Helena Łyp, szefowa GZOF-u odpowiada, że zgodnie z przepisami stypendium może być wydatkowane tylko i wyłącznie na rzeczy związane z nauką. A niestety zdarza się, że rodzice próbują wydawać pieniądze na inne rzeczy. – Owszem przynoszą rachunki za zakup obuwia i ubrania. Tylko że na rachunku rzadko pisze jakie to jest obuwie i jakie ubranie. A już się zdarzało, że były kupowane drogie rzeczy. Zamiast trampek na wf, firmowe adidasy, a zamiast spodenek, kosztowne dżinsy, czyli rzeczy, które z nauką mają niewiele wspólnego – wyjaśnia dyrektor GZOF–u.
Terminy uległy wydłużeniu
Nasza czytelniczka zwróciła również uwagę na niepraktyczność niektórych zapisów, dotyczących przyznawania stypendium. – Dziecko na rozpoczęcie roku szkolnego powinno mieć komplet podręczników i innych pomocy naukowych. Tymczasem wnioski składa się we wrześniu i październiku. Rachunki muszą mieć datę z tych dwóch miesięcy. Jak to więc pogodzić? – pyta w liście. – To także przepisy narzucone nam z góry – tłumaczy szefowa GZOF W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że tak długi termin ubiegania się o stypendium związany jest ze zmianą przepisów. Do tej pory wnioskować mogły osoby, w przypadku których kryterium dochodowe wynosiło 351 zł na osobę. Ustawowy termin składania wniosków kończył się 15 września. 1 października zmieniło się jednak kryterium dochodowe, które wynosi 456 zł. Osoby które nie załapały się na wcześniejsze rygorystyczne kryterium, ale spełniały to drugie mogły składać wnioski również po 1 października.
Artur Marcisz