Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich.
O odjeździe w sobotę ostatniego pociągu z Wodzisławia do Chałupek mówi się na razie w kategoriach newsa. Podobnie jak o pozostawieniu jednego bezpośredniego połączenia z Katowicami. Był protest, symboliczne znicze. Za chwilę jednak podróżni przejdą z nowym rozkładem do porządku dziennego. Przyzwyczają się i poszukają rozwiązania. Nie mają wyjścia. Słuszne są więc obawy Towarzystwa Miłośników Kolei o bezpowrotny zanik połączeń kolejowych. Że są zapewnienia o remoncie szlaku i powrocie kursów za 3 lata? Jestem pewien, że o tych zapewnieniach będziemy jeszcze słyszeli przynajmniej 2 lata, do kolejnych wyborów samorządowych. Dlatego widzę tu pole do popisu naszych posłów, samorządowców. Muszą decydentom patrzeć na ręce i przypominać się, przekonywać. Non stop. Bo protesty na dworcu z paleniem świec, jakkolwiek widowiskowe, niewiele dają.
Zamiast z kolejowego odcięcia Wodzisławia wolałbym zapamiętać weekend z finału Szlachetnej Paczki, która pierwszy raz objęła cały powiat wodzisławski. Wspaniała idea dała wspaniałe owoce. Dawno nie widziałem tylu szczęśliwych twarzy cieszących się każdym drobiazgiem. Zastanawiałem się, czym spowodowany jest sukces Szlachetnej Paczki. Doszedłem do wniosku, że podobieństwem do przekazywania prezentów w niejednej rodzinie. Ile razy zastanawiamy się, co komu sprezentować, przy założeniu, że nie chcemy dać pieniędzy. Dawanie pieniędzy pod choinkę uważam za pójście na łatwiznę. W Szlachetnej Paczce dostajemy na tacy listę prezentów. Pozostaje je zorganizować.
Być może relacji z finału Szlachetnej Paczki nie przeczyta nikt z obdarowanych, bo nie będzie go stać na gazetę za 2,80 zł. Ale być może przeczyta go ktoś, kto w tym roku jeszcze się wahał przed przystąpieniem do akcji, węszył szwindel, szukał drugiego dna. I nawet jeśli nie wierzy gazecie, to popyta, zastanowi się. Kolejna Szlachetna Paczka już za rok.