Segregacja przestanie się opłacać?
Ze sporą krytyką radnych spotkały się propozycje stawek za opłaty przedstawione przez urzędników podczas połączonego posiedzenia komisji gospodarki i strategii.
Urzędnicy przedstawili dwie stawki – 10,30 zł od osoby miesięcznie w przypadku segregowania odpadów i 15,80 zł miesięcznie od osoby w przypadku rezygnacji z segregowania. Tadeusz Dragon, naczelnik wydziału ochrony środowiska mówił, że są to stawki obliczone przez firmę Albeko na zlecenie urzędu miasta. Przy czym stawka za odpady segregowane odzwierciedla realne koszty, natomiast stawka za odpady zmieszane jest sztucznie zawyżona. Rzecz w tym, jak mówi naczelnik, by dopingować ludzi do segregacji. Drugim powodem podwyższenia stawki są koszty, które miasto prawdopodobnie będzie ponosić, jeśli nie osiągnie zakładanej przez ustawę ilości przetworzonych odpadów biodegradowalnych. Jak mówi naczelnik szacuje się, że zabraknie około 3,5 tys. ton tych odpadów. Według ustawy śmieciowej jeśli gmina nie przetworzy odpowiedniej ilości tych odpadów, za różnicę będzie musiała zapłacić. – Niech pan nigdy już publicznie nie mówi, że stawka jest wyższa, bo zabraknie wam odpadów. Jak potrzeba, zwieziemy tyle odpadów z innych miast, żeby wystarczyło – mówił Jan Grabowiecki, przewodniczący Rady Miejskiej w Wodzisławiu.
Między radnymi zarysował się podział na reprezentujących interesy mieszkańców bloków (Jan Grabowiecki, Mariusz Ganita – prezesi spółdzielni) a radnymi z domków jednorodzinnych. Ci pierwsi chcieli, aby różnice w stawkach były jak najmniejsze. Prezes SM ROW mówił, że nawet jeśli cały blok będzie segregował, to i tak zostanie obciążony wyższą opłatą w momencie, gdy lokatorzy 2–3 mieszkań nie będą segregować. – Przecież nie postawię przy kontenerze pracownika by pilnował kto gdzie co wrzuca. Jestem za segregacją, ale ludziom trzeba dać szansę – mówi prezes Grabowiecki. Tłumaczy, że nie można z dnia na dzień zmieniać przyzwyczajeń ludzi. Z kolei Zofia Woźnica tłumaczyła, że zmniejszenie różnicy doprowadzi do tego, iż ludzie przestaną segregować, bo nie będzie się im to opłacać. – To nie jest tak, że jest tylko opłata 10,30 zł. Trzeba kupić 4 worki po 1,40 zł, umyć plastiki, butelki. To też czas, fatyga. Wyjdzie drożej, niż za odpady niesegregowane. Ja od 1 lipca nie będę segregować – zapowiada radna.
Ostatecznie Roman Szamatowicz, przewodniczący komisji gospodarki komunalnej zaproponował stawki 10,30 zł i 14 zł. Radni zaopiniowali je pozytywnie, choć nie byli jednomyślni. Decyzję i tak podejmie cała rada na sesji.
(tora)