Matka, córka i syn nie żyją. Zabił ich metanol
Podczas świąt rodzina z Gołkowic śmiertelnie zatruła się alkoholem
Dramat rodziny z Gołkowic zaczął się podczas wigilii. 57-letnia kobieta w trakcie wieczerzy powiedziała domownikom, że źle się czuje i musi odpocząć. Wkrótce zmarła. Rodzina znalazła jej zwłoki dzień później w jednym z pokoi. Na miejsce wezwano pogotowie. Lekarz stwierdził zgon. 27 grudnia w domu po dokumenty zjawił się brat zmarłej kobiety, który załatwiał formalności pogrzebowe. Okazało się, że drzwi domu były otwarte. Po wejściu do środka znalazł zwłoki swojej 79-letniej matki oraz 52-letniego brata. Powiadomił pogotowie. Ratownicy zawiadomili policję. Wstępne oględziny ciał wykluczyły działanie osób trzecich. Podejrzenia policjantów, którzy dokonywali oględzin domu przy ul. Sobieskiego wzbudziły otwarte butelki po czeskiej wódce Helsinki. Ofiary najprawdopodobniej spożywały wódkę z tej samej butelki, co zmarła dzień wcześniej 57-latka. 27 grudnia miał się odbyć jej pogrzeb. Do pochówku jednak nie doszło, bo prokuratura zadecydowała o sekcji zwłok. – Rodzina zataiła, że pierwsza z ofiar przed śmiercią piła jakikolwiek alkohol - przyznaje prokurator Rafał Figura z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu. Kobieta miała być początkowo pochowana bez przeprowadzania sekcji zwłok, bo zgon wyglądał naturalnie.
29 grudnia odbyła się sekcja zwłok rodziny, która zatruła się alkoholem podczas świąt. Wyniki badań krwi będą znane za kilkanaście dni. Wtedy będzie można potwierdzić lub wykluczyć, że przyczyną śmierci był metanol. – Na tę chwilę możemy jedynie przypuszczać, że zabezpieczone butelki zawierały metanol – mówi prokurator Rafał Figura z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu. Dodaje, że wyniki sekcji zwłok pozwolą określić przyczyny śmierci. – W drugiej kolejności będzie badana zawartość butelek. Zarówno tych, z których spożywano alkohol jak i pełnych, które zabezpieczono w domu – mówi zastępca szefa wodzisławskiej prokuratury.
Już kilkadziesiąt gramów metanolu może wywołać śmierć człowieka. Tak mała dawka spożytego alkoholu mogła być niewyczuwalna dla lekarza, który stwierdzał zgon. Dopiero podczas czynności po znalezieniu kolejnych zwłok okazało się, że w rodzinie był problem alkoholowy. Śledczy ustalają teraz, z jakiego źródła pochodziły butelki z alkoholem, które otwarto podczas wieczerzy wigilijnej. – Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć na pewno, że alkohol pochodził z Czech – mówi kom. Magdalena Wija z wodzisławskiej policji.
(acz, abs, tora)