Kamienie graniczne muszą zostać u nas
Obawiają się, że dawne słupy graniczne wyjadą do Szczecina
LIGOTA TWORKOWSKA W miejscowości zachował się kompleks międzywojennych kamieni granicznych, które w latach 1922–1939 znakowały granicę między Polską a Niemcami. Chętnie w swoich zasobach widziałoby je Muzeum Straży Granicznej w Szczecinie. Dlatego pojawiły się apele o to, by kamienie zostały w naszym powiecie.
W okresie międzywojennym na terenie Ligoty Tworkowskiej wzdłuż Odry przebiegała polsko–niemiecka granica. Została ona oznaczona szeregiem granitowych kamieni granicznych, które zostały wkopane na metr głębokości do ziemi. W latach 60. część kamieni została wykopana i zgrupowana w małym parku obok kaplicy w Ligocie. – Takich kamieni może być wzdłuż Odry znacznie więcej, ale prawdopodobnie zostały zamulone i ich nie widać. Dlatego w latach 60–tych zapadła decyzja by te, które jeszcze są widoczne przenieść w jedno miejsce. Pamiętam, że robiliśmy to wówczas w czynie społecznym – opowiada Gerard Drobny, sołtys Ligoty Tworkowskiej, małego sołectwa w gminie Lubomia. Los wioski jest przesądzony. Znajdzie się ona w czaszy zbiornika Racibórz Dolny. Dlatego obecnie znajdują się tu już tylko 3 zamieszkałe domy – w sumie mieszka tu kilkanaście osób.
Muzeum upomniało się
Wraz z Ligotą znikną tutejsze zabytki, m.in. ponadstuletnia kaplica, której najcenniejsze elementy zostaną przeniesione do budowanej właśnie w ramach odszkodowania kaplicy. Z kolei o granitowe kamienie graniczne upomniała się straż graniczna, a konkretnie działające przy niej Muzeum Polskich Formacji Granicznych. Kilka miesięcy temu w sprawie słupów zwróciło się do władz gminy Lubomia. Słupy miałyby trafić do Szczecina, gdzie znajduje się Archiwum Straży Granicznej. – Dostaliśmy pismo, w którym straż graniczna informowała nas o chęci przejęcia tych kamieni. Odpowiedzieliśmy, że możemy im kilka wysłać, dwa może trzy, ale na pewno nie wszystkie – mówi Czesław Burek, wójt Lubomi.
Niemi świadkowie historii
Ale miłośnicy lokalnej historii obawiają się, że do Szczecina wyjadą wszystkie słupy. – W Ligocie Tworkowskiej przetrwał niezwykle cenny, zespół takich kamieni z okresu międzywojennego, oznaczonych symbolami „P” i „D”. Mógłby być wyeksponowany na terenie sołectwa Buków, w pobliżu dawnej granicy lub w przyszłości w Nowych Nieboczowach, względnie przy szkole w Syryni, w której istnieje znakomita izba regionalna. Na terenie naszego powiatu rozwija się turystka rowerowa, weekendowa. Turyści szukają miejsc zielonych i pamiątek przeszłości, których mamy niestety coraz mniej. Kamienie graniczne z dawnej granicy austriacko–pruskiej i czechosłowacko–polskiej znajdują się m.in. w Boguminie oraz w okolicach Zebrzydowic–Marklowic. Wspominają o nich przewodniki turystyczne, gdyż stanowią dla przyjezdnych dużą atrakcję krajoznawczą. U nas mogłoby być podobnie. Plenerowa ekspozycja mogłaby także być miejscem, w którym będą się odbywać lekcje edukacji regionalnej – przekonuje Daniel Jakubczyk, radny powiatowy i miłośnik lokalnej historii. Podobnego zdania jest Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu. – Nie mamy w naszym powiecie zbyt wielu materialnych zabytków bo wiele z nich uległo zniszczeniu w czasie działań wojennych. Dlatego najważniejszą sprawą jest, by te kamienie zostały w naszym powiecie. A gdzie zostaną umieszczone to kwestia do uzgodnienia. Myślę, że najlepiej gdyby jednak zostały na terenie gminy Lubomia, skoro stamtąd pochodzą – mówi Kulpa.
Sołtys zabezpieczył
Innego wyjścia nie wyobraża sobie sołtys Gerard Drobny. – Skoro te kamienie znajdowały się w Ligocie, to najlepiej będzie jeśli zostaną umieszczone tam gdzie trafi część Ligoty, czyli w Grabówce. Tam przecież powstaje świetlica, w której Ligota będzie miała swoją izbę pamięci – argumentuje Drobny. Sołtys po naradzie z włodarzami gminy kilka dni temu odkopał słupy i przeniósł je na teren swojego gospodarstwa. Tu mają być bezpieczne przed zakusami prywatnych kolekcjonerów. Jak przekonuje Gerard Drobny, operacja była niezbędna, bo z 12 słupów zostało już tylko 10. – W styczniu ktoś wykopał i zabrał dwa kamienie. Skoro zainteresowanie nimi jest tak duże to obawiam się, że wkrótce mogłyby się zgubić kolejne – mówi sołtys.
Artur Marcisz