Fest żech rzykoł, żeby nie płakać
Sentymentalny powrót kapłana do rodzinnej miejscowości
KROSTOSZOWICE Muzykolog i poeta ks. dr Wiesław Hudek był głównym bohaterem kolejnego spotkania z cyklu Akademia Morawskich Wrót, które odbyło się 28 listopada w Krostoszowicach. Okazją do spotkania była najnowsza książka ks. Hudka „Szukajcie Bożej melodii! 60 homilii o miłości, wierze i muzyce”.
Krostoszowickie spotkanie było dla ks. Hudka swoistą podróżą sentymentalną. Wszak tu znajdował się jego dom rodzinny. W tej samej sali gimnastycznej, w której odbywało się spotkanie miał swoje prymicje. A wśród gości siedziały m.in. wychowawczynie ks. Hudka z krostoszowickiej podstawówki – Alina Czaja i Olga Mendrek, członkowie jego rodziny, przyjaciele z dawnych lat, parafianie z Kleszczówki w Żorach, gdzie od kilku lat kapłan ten posługuje. - Spotkania autorskie miałem w różnych miejscach. To jest dla mnie wyjątkowe, bo w rodzinnej miejscowości – przyznał ks. Hudek, dziękując za zaproszenie organizatorom z Danielem Jakubczykiem na czele. I dodał: - Fest żech rzykoł, żeby dzisio nie płakać.
Bycie organistą uczyło pokory
Ładunek emocji związanych ze wspomnieniami domu rodzinnego, szkoły, parafii, w której przez kilka lat był organistą był wszakże ogromny. Wzruszeń nie można było więc uniknąć. Jak wtedy gdy opowiadał o swojej mamie, o babci Konstancie, o swoim kapłańskim powołaniu. Przypomniał swoje muzyczne początki. - Byłem przerażony jak podczas kolędy proboszcz Zygmunt Perdyła powiedział mi: „ty synku będziesz organistą”. Musicie wiedzieć, że to zajęcie w Krostoszowicach uczyło pokory. Organista nie siedział na chórze jak w innych kościołach. Najpierw trzeba było przeparadować przed całym ołtarzem, potem grać niemal przy ołtarzu, więc jak coś źle się zagrało, to człowiek od razu był recenzowany. A wtedy nie było tak łatwo dziś dostępnych śpiewników z nutami. Człowiek musiał wszystko załatwiać sam, powielać. Pomagała mi babcia. Śpiewała pieśni kościelne, ja je zapisywałem – mówił ze śmiechem ks. Wiesław Hudek, który jest dziś przewodniczącym Komisji Muzyki Sakralnej Archidiecezji Katowickiej oraz duszpasterzem organistów. Z ks. Perdyłą związana jest również inna opowieść, dotycząca powołania kapłańskiego ks. Hudka. - Chciałem zostać franciszkaninem, iść do seminarium niższego (franciszkańskiej szkoły średniej – przyp. red.). W spowiedzi powiedziałem o tym ks. Zygmuntowi. A on jak tata powiedział mi: „synku a może pójdziesz do liceum, poznasz dziewczynę, będziesz miał dzieci”. Ja do dziś jestem mu za to wdzięczny. Poszedłem do liceum i trafiłem do najlepszej klasy, jaką tylko można było sobie wyobrazić. Było w niej 28 dziewczyn i pięciu facetów. Z czego dwóch zostało księżmi. Więc sami zdecydujcie co to znaczyło – żartował ks. Hudek.
To książka o wierze
Sama książka, na którą składają się homilie wygłoszone przez ks. Hudka jest nawiązaniem do korzeni, a także jak przyznał jej autor, swoistym podsumowaniem kierunków jego duszpasterstwa. - Chciałem zapalić w każdej osobie, która przeczyta tę książkę taką świeżość wiary – przyznał ks. Hudek. I dodał: - Kiedyś zapytano mnie co to znaczy dla mnie wierzyć. Odpowiedziałem, że oznacza to dla mnie żyć według stylu Chrystusowego. Mieć Chrystusa za model mówienia, postępowania. - To książka o wierze. A tę wyprowadziłeś z domu rodzinnego. Często wspominasz o mamie, babci, o swoim idolu św. Franciszku. Po przeczytaniu tej książki, na pytanie czy wierzę, z całą pewnością i mocą mogę powiedzieć, że tak, wierzę – powiedziała Maria Kopsztajn.
(art)