Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Miałem szczerą chęć zamieszczenia sporego materiału o zakończonych powodzeniem konsultacjach zarządu spółki ze związkowcami w sprawie przyszłości Kompanii Węglowej. Chęć wynikała z optymistycznych sygnałów płynących zarówno od związkowców jak i szefostwa węglowej spółki. Jak wyszło? Jak zwykle. Fiasko. Rzecz, która mnie zdziwiła, to powód zerwania rozmów. Związkowcy nie tyle nie dogadali się z pracodawcą, co między sobą. Solidarność zachwycona ustaleniami nie była, ale chciała pertraktować dalej, ale Kadra wstała od stołu, bo nagle nie podobało jej się nic. Ta postawa naraziła całą tak zwaną stronę społeczną na śmieszność. Jak pracodawca ma ją traktować poważnie, skoro nie potrafi się dogadać między sobą? Zawsze wydawało mi się, że związków zawodowych w górnictwie jest za dużo i są zbyt rozdrobnione. Ubiegłotygodniowe wydarzenia tylko utwierdzają mnie w tej opinii. Co więcej, dochodzę do jeszcze jednego wniosku - pracodawcy taki układ jest na rękę. Przecież chciał się dogadać, deklarował ustępstwa. Że druga strona nie potrafi się między sobą porozumieć, to jej problem. Kto na tym ucierpi? Przecież nie pracodawca i związkowcy.
Korzystając z okazji babciom, dziadkom życzę długich lat życia w zdrowiu i szczęściu, a korzystającym z ferii śniegu. Po prawdzie życzę też tego i sobie.