Ukraina bliżej niż myślisz
Wydarzenia za wschodnią granicą dotykają nas bezpośrednio
Wojskowa komenda uzupełnień rozsyła rezerwistom wezwania do ćwiczeń. Firmy przestają współpracować z ukraińskimi partnerami. Gminy organizują pomoc. A Ukraińcy mieszkający na naszym terenie ściskają kciuki, aby ich kraj wyszedł na prostą. Na zdjęciu Petro Herasym, Ukrainiec mieszkający w Wodzisławiu, nauczyciel wychowania fizycznego w Radlinie. - W mojej miejscowości rodzice powstrzymywali swoje dzieci, żeby nie jechały na Majdan. Ale młodzież odpowiadała: „Mamo, jeśli nie my pojedziemy, to kto? To przecież nasz obowiązek” - mówi.
Dla rozmów o gospodarce odpadami nie ma tam jeszcze klimatu - takie wnioski nasuwają się Mariuszowi Adamczykowi, prezesowi spółki Naprzód z Rydułtów, która od lat próbuje rozwinąć biznes na Ukrainie
O Ukrainie mógłbym rozmawiać przez miesiąc
RYDUŁTOWY Rozwój wydarzeń na Ukrainie z uwagą obserwuje prezes rydułtowskiej spółki Naprzód, Andrzej Adamczyk. Firma od lat ma na Ukrainie swojego przedstawiciela. Jednak w praktyce czasowo musiała zawiesić tam swoją działalność. Powód? Nie ma klimatu do prowadzenia rozmów w zakresie gospodarki odpadami. - Tu nie chodzi tylko o ostatnie wydarzenia na Ukrainie. To nawarstwiało się od dłuższego czasu. Tematy ochrony środowiska i śmieci zostały całkowicie odsunięte na boczny tor. Nieustannie trwała walka polityczna. Teraz priorytetem jest to, by politycznie poukładać Ukrainę - podkreśla prezes Adamczyk.
Chaos w przepisach
Wcześniej Naprzodowi udało się sprzedać na Ukrainie dwie instalacje do odzysku surowców wtórnych. W miejscowości Bar w obwodzie winnickim, a także w miejscowości Winnica. - Nadzieje były bardzo duże, bo rynek miał się rozwijać. Ale brak stabilizacji i chaos w przepisach powodują, że nawet gdybyśmy chcieli, nie możemy tam obecnie inwestować. Nikt nie daje gwarancji, że jeśli wyłożymy pieniądze, to jutro nie zmieni się prawo - zaznacza prezes.
Kwestia czasu
Andrzej Adamczyk z nadzieją myśli jednak o Ukrainie. - Jest to rynek, na którym na pewno będziemy chcieli jeszcze zaistnieć. Marka Naprzód już się tam znalazła. To tylko kwestia czasu, kiedy wróci. Przed Ukrainą mnóstwo pracy, jeśli chodzi o gospodarkę odpadami. Ale nie ma innego wyjścia, bo czas goni, a sytuacja staje się krytyczna. Te składowiska, które są, aż kipią. To ich koniec. Proszę sobie wyobrazić, że mieszkańcy nie są nawet wyposażeni w pojemniki. W dużych miastach, takich jak Kijów czy Lwów one funkcjonują, ale w mniejszych nie. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że 22 lata temu w Rydułtowach gospodarka odpadami też nie była dobrze rozwinięta. Dlatego wszystko przed Ukrainą. Sądzę, że tam ten przeskok nastąpi nawet szybciej, niż u nas - uważa prezes Naprzodu.
Ukraińska gościnność
Adamczyk dodaje, że trzyma kciuki za naszego sąsiada. - O Ukrainie mógłbym rozmawiać przez miesiąc. Przejechałem ją wzdłuż i wszerz, To piękny kraj. A przedsiębiorcy z Polski są bardzo pozytywnie przyjmowani - puentuje prezes.
(mas)
Michał Bokotey, przedstawiciel spółki Naprzód na Ukrainie:
Wierzę, że nasza działalność zmieni się w lepszym kierunku, dlatego że w ciągu ostatnich lat dość trudno rozmawiało się z przedstawicielami władz ukraińskich. Razem z panem prezesem Adamczykiem prowadziliśmy rozmowy zarówno na poziomach wiceministrów, szefów departamentów, jaki i z reprezentantami władz regionalnych. Fala naszej największej aktywności nastąpiła w latach 2006-2008. Natomiast bardzo trudno rozmawiało się za tzw. czasów Janukowycza. Trudność polegała na tym, że chęci były wielkie, ale na chęciach się kończyło. Ci ludzie zdawali sobie sprawę, że zdecydowanie trzeba coś zrobić z ukraińską gospodarką odpadami, ponieważ jest w tym zakresie duży problem, natomiast nie było dalszego rozwoju. Były rozmowy, perspektywy, ale w żaden sposób to się nie rozwijało dalej. Myślę, że teraz będzie inaczej, ponieważ - po pierwsze - stan, w którym znalazła się gospodarka odpadami na Ukrainie, jest gorszy niż krytyczny. Lata rządów Janukowycza zostały w tej kwestii utracone. Po drugie - wierzymy, że decentralizacja władzy, która jest planem obecnego, nowego rządu Ukrainy, będzie sprzyjała takim projektom, jak nasze. Tu nawet nie chodzi o pieniądze budżetowe, bo Naprzód łącznie z ukraińskimi partnerami był nawet gotów do poczynienia pewnych inwestycji na terenie Ukrainy, ale na miejscu nie było wsparcia ze strony władz regionalnych. To było spowodowane tym, że nie mieli szerokich uprawnień. Prawo zdecydowanie wymagałoby reformy, bo podejmowanie decyzji zawsze zależało od Kijowa. Również kodeks celny Ukrainy nie sprzyjał sprowadzaniu sprzętu z zagranicy.