Po Wodzisławiu z nogą w gipsie
Jak to jest poruszać się po Wodzisławiu z nogą w gipsie? Z jakiego rodzaju trudnościami trzeba się zmierzyć? Nasza praktykantka dzieli się swoimi spostrzeżeniami.
WODZISŁAW Z uśmiechem na twarzy przyjechałam ze studiów w Katowicach do rodzinnego Wodzisławia. Ale wakacje rozpoczęłam najgorzej, jak mogłam – z nogą w gipsie. Nie pomógł płacz i zgrzytanie zębami. Musiałam zrezygnować z połowy moich planów, bo przecież jak tu podróżować z gipsem? Jako że nie potrafię długo wysiedzieć w domu, postanowiłam, że nie zrezygnuje z życia towarzyskiego, mimo że byłam zmuszona poruszać się o kulach. Plan wydawał się prosty, trudniej było go zrealizować.
Miasto niekoniecznie wyrozumiałe
Już samo zejście o kulach z czwartego piętra w upalne dni (w moim bloku nie ma windy) było nie lada wyzwaniem. Po wyjściu z klatki wcale nie było lepiej. O ile moi bliscy byli wyrozumiali dla mojej chwilowej niepełnosprawności, to miasto już niekoniecznie. Dopiero przez te kule dostrzegłam, w jakim stanie są niektóre wodzisławskie chodniki czy schody. One same w sobie w sobie są zagrożeniem! Kilkucentymetrowe szczeliny czy połamane płyty chodnikowe to częsty obraz na osiedlach. Roi się od takich na ulicy Piastowskiej, na ulicy 26 Marca, na drodze, którą często pokonywałam, schody są w bardzo ciekawym stanie.
W tragicznym stanie jest też chodnik obok „pawilonów” na ulicy Jana Pawła II. W parku miejskim, idąc w stronę Karuzeli, natknęłam się na odcinek chodnika, na którym niedługo będzie można w szczelinach między płytami chodnikowymi zasadzić grządki kwiatowe – miejsca z pewnością wystarczy.
Nie lada wysiłek
Droga prowadząca do przychodni na ulicy Wyszyńskiego (idąc od ulicy 26 Marca) też nie została do tej pory wyremontowana. Chodząc nią przez 3 lata do liceum codziennie mijałam wiele starszych osób mających problem z poruszaniem się. Jeśli ja – młoda, z chwilową kontuzją, miałam problem z tym żeby ją pokonać, to nie wyobrażam sobie, ile wysiłku muszą włożyć w to starsi i schorowani ludzie. Stanowczo nie polecam także drogi ulicą Daszyńskiego (od Biblioteki Miejskiej do Telekomunikacji), która od lat wygląda tak samo i prowizorycznie wylany stary, popękany asfalt, zastępuje chodnik.
Myślę, że w innych miejscach nie jest wcale lepiej, ale po tym co zobaczyłam w mojej okolicy, zrezygnowałam z zapuszczania się w dalsze tereny Wodzisławia. Wiem, że na co dzień nie zwraca się na to uwagi, ja też to miałam wcześniej „gdzieś”. Ale przez to, że w wakacyjnym „prezencie” dostałam kule i gips, otworzyły mi się oczy. To wszystko, o czym wspomniałam powinno dawno zostać wyremontowane i nie stwarzać zagrożenia. Czy to się zmieni? Mam sentyment do rodzinnego miasta i wierzę, że tak. Może wystarczy zwrócić uwagę na ten z pozoru błahy i nieistotny problem, nagłośnić to. Ja na szczęście już pożegnałam się i z gipsem i z kulami, mogę teraz nadrobić wakacyjne zaległości. Ale na pewno nie zapomnę, jak ciężko mi było w tamtym czasie, i że zawsze będą osoby, które są w takiej sytuacji. Nie powinni o tym zapominać też ci, od których zależy, czy to się zmieni.
Anna Stochmiał