Powiat odda prawie 900 tysięcy złotych subwencji?
Ministerstwa finansów i oświaty uważają, że powiat wodzisławski powinien oddać ok. 885,3 tys. zł nienależnie uzyskanej subwencji oświatowej.
WODZISŁAW Sprawa dotyczy subwencji przyznanej w 2011 r. dla Zespołu Placówek Szkolno–Wychowawczo–Rewalidacyjnych przy ul. Kopernika w Wodzisławiu Śląskim. Na światło dzienne wyszła po interwencji radnego powiatowego, Piotra Cybułki. - Wszystko zaczęło się wiele miesięcy temu od skargi na panią dyrektor placówki. Skarga zawierała wiele poważnych wątków. W jednym w nich chodziło o niewłaściwie naliczoną subwencję. Zacząłem drążyć temat. Tym bardziej, że doszły druzgocące wyniki kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, skargą zainteresowała się też Najwyższa Izba Kontroli - wyjaśnia radny Cybułka.
Ministerstwo wszczęło postępowanie
Radny Cybułka zwrócił się m.in. do ministerstw finansów i edukacji. Opisał całą sytuację. W marcu tego roku ze strony ministerstwa finansów przyszła odpowiedź o wszczęciu z urzędu postępowania administracyjnego w sprawie zwrotu przez powiat wodzisławski części oświatowej subwencji za rok 2011. Nienależnie uzyskana subwencja została wyliczona na kwotę ok. 885,3 tys. zł. Z pisma z ministerstwa edukacji dowiadujemy się, dlaczego doszło do zawyżenia subwencji. - W wyniku przeprowadzonej kontroli Kuratorium Oświaty w Katowicach stwierdzono, iż dyrektor Zespołu Placówek podał do Systemu Informacji Oświatowej na dzień 30 września 2010 r. stan niezgodny z liczbą aktualnych orzeczeń o potrzebie zajęć rewalidacyjno-wychowawczych - uważa ministerstwo oświaty. W dużym uproszczeniu chodzi o to, że kuratorium ustaliło, że szkoła wykazywała kształcenie 20 uczniów więcej, niż liczył faktyczny stan uczniów. Na tych 20 fikcyjnych uczniów, jak to wynika z kontroli, placówka brała subwencję.
Piotr, co ty robisz?
Główny zarzut radny Cybułka kieruje jednak wobec starosty, ponieważ pisma z ministerstw - z informacją o zwrocie subwencji - trafiły również pod adres starostwa powiatowego. - Uważam, że jako organ prowadzący ukrywał istotne fakty. Rzeczą ludzką jest się pomylić. Ale jeśli błąd zaistniał, to należy pieniądze oddać. Starosta powinien powiedzieć: „Musimy zwrócić pieniądze, im wcześniej to zrobimy, unikniemy odsetek”. Dziwię się, że tak poważny człowiek zachowuje się tak nieracjonalnie - zaznacza radny Cybułka. Dodaje, że spotkał się też z zaskakującą reakcją ze strony niektórych radych powiatowych. - Usłyszałem: „Piotr, co ty robisz? Chcesz zabrać pieniądze dzieciom? Z odsetkami to około mln zł!” Zaraz, przepraszam, ja chcę zabrać? Trzeba nazwać rzeczy po imieniu: subwencja została wyłudzona i tak naprawdę starostwo przejadło pieniądze, które zamiast trafić do dzieci, zostały wykorzystane do innych celów. Dopiero teraz do nich trafią – zaznacza Cybułka.
Zbyt wcześnie, czekamy
Starostwo Powiatowe w Wodzisławiu podkreśla, że w sprawie subwencji cały czas toczy się postępowanie administracyjne. - Czekamy na jego rezultaty. Liczymy, że nasza argumentacja zostanie uwzględniona. Zbyt wcześnie jest więc, by kategorycznie mówić, że powiat będzie zwracać środki i w jakiej wysokości. O tym, że nie jest to materia prosta, niech świadczy fakt, że Ministerstwo Finansów już po raz drugi przedłużyło postępowanie w tej sprawie, oczekując na zajęcie stanowiska przez MEN - wyjaśnia rzecznik starostwa, Wojciech Raczkowski.
Rozbieżności interpretacyjne
Rzecznik dodaje, że pod względem prawnym proces naliczania tzw. subwencji oświatowej, zwłaszcza w stosunku do dzieci i młodzieży niepełnosprawnej, jest bardzo skomplikowany i niejasny, przez co powoduje różne rozbieżności interpretacyjne. Sytuację komplikuje fakt, że w ciągu minionych lat zmianom podlegał również zakres danych umieszczanych w Systemie Informacji Oświatowej. - Problem ten nie dotyczy li tylko powiatu wodzisławskiego. Jak się bowiem okazuje w Polsce wiele samorządów ma podobne - podkreśla.
Dwie placówki
Skąd więc wzięło się takie, a nie inne naliczanie subwencji? Według starostwa w 2010 r., kiedy powstała nowa jednostka, czyli Ośrodek Rewalidacyjny, ulokowany w ówczesnym wodzisławskim Specjalnym Ośrodku Szkolno–Wychowawczym przy Kopernika (tak nazywał się obecny Zespół Placówek Szkolno–Wychowawczo–Rewalidacyjnych), miał on zapewnić dzieciom i młodzieży po zajęciach w szkole dodatkowe zajęcia rewalidacyjne. I tak się działo. Uczniowie po skończeniu zajęć w szkole kontynuowali zajęcia w ramach OReWu. - Z tego powodu uczniowie, którzy najpierw brali udział w zajęciach obowiązkowych w ramach szkoły, a później w zajęciach dodatkowych w ramach OReWu, byli wykazani w Systemie Informacji Oświatowej podwójnie, ponieważ korzystali z dwóch placówek i przez to generowali podwójne koszty. Jedynym źródłem ich finansowania jest zaś część oświatowa subwencji ogólnej. Trzeba też od razu wyjaśnić, że System Informacji Oświatowej przez pewien czas pozwalał na wykazywanie dzieci „podwójnie” – raz w ramach obowiązku szkolnego, a raz – jako korzystających z dodatkowych zajęć rewalidacyjnych - informuje Wojciech Raczkowski.
Magdalena Kulok