Jeszcze nie potrafił mówić, a już śpiewał
Muzyczna pasja Krzysztofa Chmiela, świeżo upieczonego magistra sztuki o specjalizacji kompozycja i aranżacja
GOŁKOWICE Komponuje, gra na pianinie, klarnecie, saksofonie i gitarze. Krzysztof Chmiel z Gołkowic niedawno obronił pracę dyplomową - jego koncert, który odbył się w sali Akademii Muzycznej w Katowicach przyciągnął tłumy.
27-letni Krzysztof Chmiel mówi o sobie, że o wiele bardziej woli komponować, niż mówić. Muzyka to jego żywioł. Od najmłodszych lat wykazywał talent muzyczny. - Odkąd pamiętam czułem muzykę, po prostu mnie do niej ciągnęło - mówi. - Kiedy miałem 3-4 latka tańczyłem, śpiewałem, wybijałem rytm, udawałem, że gram na gitarze, czy flecie.
- Zawsze się śmiejemy, że Krzysztof nie potrafił jeszcze mówić, a już śpiewał - włącza się do rozmowy jego mama, Ewa Chmiel. - Jak go coś zdenerwowało, kiedy czegoś mu zakazywaliśmy, to nie tupał nogą, ale siadał na tapczanie, kiwał się i coś nucił. A kiedy już potrafił mówić, śpiewał: „wszyscy mnie w tym domu już nerwują, nikt mnie nie słucha” - śmieje się mama pana Krzysztofa.
Klarnet zamiast komputera
Widząc muzykalność syna rodzice wysłali go na prywatne lekcje do znajomej nauczycielki muzyki - Elżbiety Szeithauer, pod okiem której uczył się gry na pianinie. Jak się okazało, dziecko szybko załapało o co w tym chodzi. Mały Krzysztof w muzyce lubił lżejsze klimaty. Ale jednego utworu wprost nie cierpiał. Był to „Bal lalek”, którego grać nie chciał, bo przecież jak on jako chłopak nie może grać czegoś o lalkach. Jako umuzykalnione dziecko siłą rzeczy musiał „obskoczyć” muzycznie wszelkie imprezy rodzinne. - Czasem było to męczące, szczególnie gdy trzeba było zagrać muzykę biesiadną. Ale potrafiłem wtedy wyłączyć słuch - śmieje się mężczyzna.
Po kilku latach rozpoczął naukę w Szkole Muzycznej w Jastrzębiu. Tam uczył się gry na klarnecie. Skończył Szkołę Muzyczną I i II stopnia. Cały wolny czas chłopakowi wypełniała muzyka. - Nie było czasu na grę w piłkę, ale na szczęście kiedy przychodziły wakacje wyjeżdżałem do babci i tam z kolegami od bladego świtu do nocy graliśmy w piłkę - wspomina pan Krzysztof. - Pamiętam też, że za pieniądze z konfirmacji (w kościele ewangelickim, do którego należy rodzina pana Krzysztofa odpowiednik I Komunii św. - przyp. red.) kupiłem klarnet. Inni mieli super wypasione komputery, czy skutery, a ja musiałem kupić klarnet. Ale nie żałuję.
Górnictwo jako drugi fach
Kiedy skończył „zwykłe” LO, do zakończenia edukacji w szkole muzycznej pozostały mu jeszcze dwa lata. - I żeby zapełnić sobie czymś czas poszedłem na AGH, na górnictwo i geologię do Jastrzębia - mówi mężczyzna. - Zrobiłem to, by też troszeczkę uspokoić rodziców, że jakby z muzyką nie wyszło, to zawsze mam w zanadrzu drugi fach. Przez te prawie cztery lata miałem taką wewnętrzną motywację, że jak skończę to górnictwo, to idę na Akademię Muzyczną, choćby nie wiem co się działo.
Na AGH udało się kapitalnie, w indeksie były same najwyższe noty. Tak więc pan Krzysztof, tak jak sobie wymarzył rozpoczął naukę na Akademii Muzycznej w Katowicach. Kiedy zdawał na studia, było tylko jedno miejsce wolne, a chętnych 14. Ale to właśnie on zdobył indeks. Jego profesorem prowadzącym na studiach był dr hab. Jacek Glenc.
Dziękuję rodzicom i Bogu
Pod koniec kwietnia w Akademii Muzycznej w Katowicach odbył się koncert dyplomowy Krzysztofa Chmiela, podczas którego dyrygował orkiestrą składającą się ze studentów Akademii, a także big-bandem Instytutu Jazzu. Zaprezentował m.in. własne kompozycje i aranżacje. Po koncercie podziękował za wszystko rodzicom i Bogu. - Miałem taką potrzebę. Często czytam Biblię - mówi pan Krzysztof. -. Także towarzystwo, w którym się obracam, gdzie mam wielu przyjaciół, jest bardzo religijne. Pan Krzysztof współprowadzi zespół MzM, którego siedziba znajduje się w ewangelickiej parafii w Ruptawie. Zespół koncertuje w całej diecezji, a także w Krakowie, czy Opolu.
- Krzysztof był zawsze blisko Kościoła. Jako 10-latek powiedział nam: chodźmy na próbę choru. I tak ja i mąż razem z nim weszliśmy do chóru parafialnego - dodaje pani Ewa.
Komponowanie - to mnie kręci
Pan Krzysztof najbardziej lubi muzykę jazzową, rozrywkową, filmową i współczesną muzykę klasyczną. Z kompozytorów: Johna Williamsa, który skomponował muzykę m.in. do „Gwiezdnych wojen”, czy „Indiany Jonesa”. Z muzyki klasycznej lubi kompozytorów: Maurice’a Ravela, Clauda Debussyiego i Francisa Poulenca. I właśnie komponowanie jest czymś, czym pan Krzysztof chciałby się zająć zawodowo. - Poszedłem na kompozycję bo sam proces twórczy, tworzenie czegoś nowego to coś, co mnie bardzo kręci - mówi.
Jeden utwór komponuje się np. dwa dni, ale mogą to być i dwa miesiące. - Wszystko zależy, czy wena twórcza przyjdzie, czy nie - mówi mieszkaniec Gołkowic. - Największe olśnienie przychodzi wtedy, gdy dochodzi termin, kiedy trzeba mieć gotową kompozycję. Wtedy człowiek znajduje w sobie ogromne pokłady wyobraźni - uśmiecha się pan Krzysztof. Napisał już m.in. aranżacje dla Teatru Rozrywki w Chorzowie i na krakowski koncert muzyki z Broadwayu. Teraz do śpiewnika powstającego z okazji 500-lecia reformacji opracowuje kilka utworów chóralnych.
Mimo nawału zajęć znajduje czas na pozamuzyczne zainteresowania. Lubi czytać polską fantastykę, czasem chodzi na tenis, wycieczki górskie. - Od czasu do czasu wyżywam się też kosząc trawnik wokół domu - śmieje się.
A co w najbliższych planach muzycznych? - Chciałbym kontynuować naukę, zrobić doktorat - mówi Krzysztof Chmiel. - A może spróbuję swoich sił za granicą?
(abs)