Na wstępie
Tomasz Raudner, Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
W czasach szlacheckich, czy nawet w epoce ułanów zdarzenie, które było udziałem panów z PO i PiS można było załatwić szybko i po męsku. Cios za cios, pojedynek na szabelki i po sprawie. Dziś to nie uchodzi. Wymierzać samosąd posłowi, wybrańcowi narodu chronionemu immunitetem? Dlatego zastosowane przez urażonego działacza PO wyjście wydaje się jedynym rozsądnym. Oczywiście mógł uznać sprawę za niebyłą. Impreza, emocje, alkohol, bywa.
Ale z drugiej strony tak sobie myślę - a dlaczego odpuścić? Dlatego, że adwersarzem jest poseł? To znaczy, że wszystko mu wolno? Poseł twierdzi, że nie zaatakował działacza PO. Równie dobrze możemy pomyśleć, że nie pamięta zajścia. Wszak działacz PO twierdzi, że wszystko idealnie widać na nagraniu z monitoringu, bo inaczej raczej prokuratury by nie zawiadamiał. Mnie też jakoś nie chce się wierzyć, że działacz złożyłby donos na posła nie będąc pewnym swego. Naraziłby się tylko na śmieszność. Dlatego ciekaw jestem rozstrzygnięcia. Oby tylko sprawa nie parzyła śledczych i z tego powodu nie przeleżała w półce. Na przykład do czasu po wyborach.