Burmistrz Rydułtów potrąciła dziecko
12-latek został potrącony na pasach. Przez samochód, którym kierowała burmistrz Rydułtów. Dziecku nic się nie stało. - Czuję się winna. To dziecko zaufało mi i znalazło się na przejściu. Nie wiem, jak do tego wszystkiego doszło - nie kryje żalu Kornelia Newy, która tego samego dnia odwiedziła chłopca.
RYDUŁTOWY Burmistrz Kornelia Newy spowodowała kolizję drogową. Do zdarzenia doszło 16 września o godz. 7.40 na ulicy Bema w Rydułtowach. - 69-letnia kierująca pojazdem mitsubishi colt jechała ulicą Bema od strony ulicy Krzyżkowickiej w stronę ulicy Ofiar Terroru. Na oznakowanym przejściu dla pieszych potrąciła znajdującego się na pasach 12-letniego chłopca. Była trzeźwa - wyjaśniła nam mł. asp. Joanna Paszenda, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim.
Dziecku nic się nie stało. Policja prowadzi czynności wyjaśniające. Prawdopodobnie sprawa zostanie skierowana do sądu i będzie rozpatrywana pod kątem stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym.
Otwarcie o sprawie
Burmistrz Kornelia Newy o przebiegu całego zdarzenia poinformowała pracowników urzędu, a na czwartkowej sesji również radnych. Także nam opowiedziała o tym, co się stało. - Czuję się makabrycznie, ale nie chcę brać urlopu i izolować się - przyznaje pani burmistrz.
Drugi chłopiec
Feralnego dnia Kornelia Newy jechała do pracy. Nie spieszyła się. Dojeżdżała do przejścia dla pieszych. - Wiem, że to trudne przejście. Korzysta z niego wiele dzieci, a dla bezpieczeństwa wszystkich przechodzących postawiliśmy tam nawet barierki. Zawsze szczególnie uważam w tamtym miejscu - zapewnia. - Jeszcze przed przejściem zauważyłam chłopca na rowerze, więc zatrzymałam się. Dziecko przejechało po pasach i nawet pomachało mi. Kiedy ponownie ruszyłam, usłyszałam stuknięcie. Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam drugiego chłopca, który leżał na przejściu i wydostawał się spod swojego roweru. Pomagali mu jacyś ludzie - opisuje pani burmistrz.
Szybka reakcja policji
Tak się złożyło, że w chwili kolizji przypadkowo przejeżdżała tamtędy policja. Funkcjonariusze mogli więc szybko rozpocząć czynności. Sprawdzili stan techniczny pojazdu, dokumenty i zbadali trzeźwość. - Alkomat wykazał same zera - podkreśla Kornelia Newy.
Całe koło
Na miejsce zostało wezwane pogotowie, które zabrało 12-latka. Szybko okazało się, że dziecku nic się nie stało. - Miało tylko lekko zdarty naskórek. Wieczorem odwiedziłam chłopca, żeby sprawdzić, jak się czuje. Mówił, że „ani kołu nic się nie stało” - dodaje.
Kornelia Newy nie ukrywa, że wydarzenie bardzo nią wstrząsnęło. - Nie wiem, nie umiem powiedzieć, jak to się stało... - mówi z żalem. - Nie wiem, czy chłopiec szedł, czy jechał na rowerze. Nie potrafię odpowiedzieć. Ale nawet nie chcę tego rozgrzebywać i nie szukam winnego, bo to ja czuję się winna. Jestem dorosłą i odpowiedzialną osobą. To dziecko zaufało mi i znalazło się na tym przejściu. A ja nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego doszło do tego potrącenia... - urywa. - Nigdy nie dostałam nawet mandatu, kieruję ostrożnie, w nawyku mam dokładnie sprawdzać, czy mogę jechać. Zdaję sobie sprawę, że ta sytuacja będzie różnie komentowana i różnie oceniana. Ale to nie jest ważne. Najważniejsze, że chłopcu nic się nie stało. Czuję się winna - jeszcze raz powtarza.
(mak)