Anna German - praktykantka w pszowskiej kopalni
Legendarna piosenkarka Anna German odbyła miesięczną praktykę na kopalni Anna. Doświadczyła, na czym polega praca „na dole”. Wytrwale czołgała się w najniższych chodnikach.
PSZÓW Podczas wizji lokalnej na terenie nieczynnej kopalni Anna radna Elżbieta Idziaczyk ( o czym piszemy poniżej) przypomniała niezwykłą historię związaną z Anną German (1936-1982). Historia pokazuje, że życie legendarnej piosenkarki na krótko splotło się z pszowską kopalnią.
Przykładna studentka
Anna German studiowała geologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Była zdolną i przykładną studentką. Po trzecim roku studiów (1958 r.) wraz z przyjaciółkami odbyła miesięczną praktykę na kopalni Anna. Fakt ten został odnotowany w książce Bogusława Kołodzieja „Pszów. Wydarzenia, obyczaje, legendy”. Z książki dowiadujemy się, że gdy tylko główny inżynier kopalni spojrzał na Annę German, która miała 183 cm wzrostu, od razu pokręcił głową i powiedział” „Przy takim wzroście będzie pani ciężko w kopalni”.
Czołganie w tunelu
Dalej Bogusław Kołodziej pisze, że pewnego dnia winda zwiozła studentki na dół kopalni, Anna German dostała mdłości, ale wzięła się w garść, uśmiechnęła i weszła w wąski tunel. Korytarz zwężał się i obniżał. Dziewczyny musiały się czołgać. Czołgały się wytrwale, nie chcąc zostać w tyle. Anna German uderzyła się o jakiś wystający odłamek skalny. Przez następny dzień nie tylko ona, ale i jej przyjaciółki, leczyły rany w hotelu.
Chłopy płakały, dziewczyny twarde
Wspomnieniami dotyczącymi praktyk w kopalni dzieli się także koleżanka Anny German ze studiów, Bogumiła Gorlicka. - Dużym przeżyciem dla nas była praktyka miesięczna w kopalni. Ania, Elunia i ja pojechałyśmy do kopalni Anna w Pszowie. Zakwaterowano nas w hotelu górniczym, byli tam też praktykanci z AGH z Krakowa oraz uczniowie technikum górniczego. Za każdy zjazd do kopalni otrzymywałyśmy dodatkową zapłatę, a więc chętnie zjeżdżałyśmy codziennie. Któregoś dnia stary sztygar widząc po powrocie „z dołu” nasze uśmiechnięte miny, powiedział, że on nam pokaże prawdziwą kopalnię. Zaczęło się od zjazdu o godz. 6.00 rano razem z górnikami. Potem poprowadził nas ten sztygar na najtrudniejsze miejsca w kopalni. Chodniki miały tam wysokość 50-60 cm, trzeba więc było się czołgać, co chwilę uderzając kręgosłupem lub głową w belki stropowe. Po tej „szychcie” wielu młodych chłopców z technikum płakało, że zrezygnują z tej szkoły. My, dziewczyny, wykręcałyśmy pod windą mokre kombinezony, ale robiłyśmy „dobrą minę do złej gry”. Na następny dzień sztygar przysłał po nas do hotelu pracownika, a my nie byłyśmy w stanie wstać z łóżek, takie byłyśmy obolałe - czytamy na holenderskiej stronie www.wiatrak.nl.
opr. (mak)