Chcieli dużej hali. Nie będzie niczego?
Od lat uczniowie szkoły czekają na salę gimnastyczną z prawdziwego zdarzenia. I wygląda na to, że przyjdzie im jeszcze czekać.
GOGOŁOWA Od początku istnienia szkoły w Gogołowej, uczniowie mają do dyspozycji tylko prowizoryczną salkę gimnastyczną. W placówce tej uczy się ponad 150 uczniów w gimnazjum i liceum ogólnokształcącym. Funkcjonują klasy sportowe, ale realizowanie zajęć na małej salce jest mocno utrudnione. - Latem i wiosną uczniowie klas sportowych korzystają z boiska. Zimą muszą jeździć na salę w Połomi – wyjaśnia Grażyna Chachulska, dyrektor Zespołu Szkół w Gogołowej, pytana przez nas o warunki do realizacji zajęć z wychowania fizycznego.
Wójt chciałby hali dla sportowców i ludzi kultury
Włodarze gminy uznali, że czas najwyższy to zmienić. Chcieli wybudować nie tyle normalną salę, co dużą halę widowiskowo-sportową z prawdziwego zdarzenia. - Raz, że baza sportowa w naszej gminie nie jest zadowalająca i brakuje nam takiej hali jak mają np. w Lubomi, czy w Gorzyczkach. Chcielibyśmy żeby w takiej hali mógł funkcjonować również ośrodek kultury. A dwa obawialiśmy się, że na zwykłą salę nie otrzymamy dofinansowania – wyjaśnia Mirosław Szymanek, wójt Mszany.
Mają 2 mln, a potrzebują nawet 11 „baniek”
Gmina rzeczywiście o dofinansowanie wystąpiła i nawet je otrzymała. Ale jest jedno małe „ale”. W ramach ministerialnego „Programu Rozbudowy Infrastruktury Sportowej” może liczyć na pokrycie 33 proc. kosztów budowy obiektu, ale nie więcej niż 2 mln zł. A to w obecnej, bardzo trudnej sytuacji finansowej gminy zbyt mało, bo koszty budowy obiektu szacowane są na 11 mln zł. Zakładając nawet, że po przetargu kwota ta będzie niższa to i tak gmina będzie musiała dołożyć kilka milionów złotych, których w budżecie trudno będzie znaleźć. - Ten kosztorys nas zaszokował. Zlecając opracowanie projektu braliśmy pod uwagę tylko funkcjonalność takiego obiektu. Unikaliśmy rozmachu, a tymczasem i tak wyszło drogo – nie kryje rozczarowania wójt Szymanek. To oznacza, że budowę najprawdopodobniej trzeba będzie odłożyć na półkę. - Mieliśmy plan, że rozpoczniemy tę inwestycję w przyszłym roku, ale problemy finansowe naszej gminy zmuszają nas do rewizji tych planów – nie ukrywa wójt.
Będą zwracać dotację?
Włodarz Mszany zaznacza jednak, że nic nie jest przesądzone. Zamierza sprawdzić czy są możliwości zwiększenia dotacji. W przeciwnym razie najprawdopodobniej będzie musiał zrezygnować z przyznanych już 2 mln. - Jeśli mając niewystarczającą dotację rozpoczniemy tą inwestycję to możemy się narazić na to, że zabraknie nam środków na inne zadania. A na takie ryzyko pozwolić sobie nie możemy – podkreśla Szymanek. Dlatego deklaruje, że jeszcze w tym miesiącu uda się do ministerstwa by rozmawiać o dotacji. Ostateczne decyzje zapadną na etapie tworzenia budżetu na przyszły rok.
(art)